Marianna Dufek ujawnia, ile Kamil Durczok zarabiał jako szef "Faktów": "To była NIEPRZYZWOITA KWOTA"
W najnowszym wywiadzie Marianna Dufek opowiedziała, jak wyglądało jej małżeństwo, gdy Kamil Durczok był szefem "Faktów" TVN. Dziennikarka nie ukrywała, że jej były mąż zarabiał wówczas ogromne pieniądze, czego ona sama nie była jednak świadoma. "Dowiedziałam się niedawno z akt sądowych".
Marianna Dufek przez lata unikała wypowiadania się na temat czasów małżeństwa z Kamilem Durczokiem. Ostatnio postanowiła jednak zrobić wyjątek i udzieliła szczerego wywiadu Mateuszowi Szymkowiakowi z "Fashion Magazine". W rozmowie dziennikarka TVP3 Katowice opowiedziała m.in. o osobistych demonach, z jakimi zmagał się dziennikarz, w tym o jego uzależnieniu od alkoholu. Dufek zdradziła także, że jej były mąż borykał się z wyjątkowo poważnymi problemami zdrowotnymi. Choć konieczny był przeszczep wątroby, dziennikarz nie zdecydował się na operację.
W szumnie zapowiadanej rozmowie Marianna Dufek powróciła także pamięcią do początków małżeństwa z Kamilem Durczokiem i opowiedziała, jak wyglądał ich związek, gdy dziennikarz pracował dla TVN. Para żyła wówczas na odległość - Durczok mieszkał w Warszawie, ona z ich synem stacjonowała zaś w Katowicach. Dufek przyznała, że wiodła wówczas dwa życia - w tygodniu pracowała i widywała się ze znajomymi, weekendy spędzała zaś z mężem, jako "żona redaktora w garniturze".
Jak również zdradziła, mogła sobie wówczas pozwolić na "luksus pracy dla czystej przyjemności". Jako szef "Faktów" Durczok zarabiał bowiem ogromne pieniądze, czego jednak jego żona nie była w pełni świadoma. Okazuje się, że Dufek dowiedziała się o faktycznych zarobkach byłego męża dopiero wskutek procesu sądowego w sprawie podrobionych weksli.
O śmierci Kamila Durczoka dowiedział się na antenie. "Jestem wstrząśnięty"
Zobacz również: Marianna Dufek ujawnia, dlaczego przez lata nie rozprawiała o życiu u boku Kamila Durczoka: "Ceną mojego ROZWODU była umowa o MILCZENIU"
Miałam wtedy luksus pracy wyłącznie dla przyjemności. W domu nie było problemu z pieniędzmi. Nie wiedziałam, ile zarabia mój mąż. Tego dowiedziałam się niedawno z akt sądowych sprawy o podrobienie weksla. To była nieprzyzwoita kwota, grubo ponad sto tysięcy złotych miesięcznie, gdy był redaktorem naczelnym "Faktów". Dostawałam od niego, w moim rozumieniu, duże pieniądze na życie. Z tego utrzymywałam całą rodzinę, opłacałam nasze wyjazdy zagraniczne, odkładałam na polisę syna i byłam w stanie jeszcze zaoszczędzić. Dzięki temu po latach to ja płaciłam ogromne opłaty sądowe za procesy z "Wprost" - wyznała.
W rozmowie Dufek wspomniała także szokujący moment, gdy wybuchu afery po publikacją "Wprost", weszła do wynajmowanego przez Durczoka mieszkania i zastała go "z pistoletem przy skroni". Dziennikarka nie ukrywała, że nawet po rozstaniu wciąż czuła się żoną Durczoka, a wspomniana wcześniej sytuacja obarczyła ją ogromną odpowiedzialnością i wciągnęła w pułapkę emocjonalną.
W końcu Dufek przestała jednak wyciągać rękę do Durczoka. Jak zdradziła, stało się to wówczas, gdy dziennikarz powrócił na Śląsk, zabierając przy tym ze sobą warszawskie nawyki.
Kiedy wrócił na Śląsk i zabrał ze sobą z Warszawy koronę króla życia. Jego zachowania były nie do zniesienia. Wreszcie dotarło do mnie, że to jest nie w porządku wobec mnie, naszego syna i znajomych - wspominała.
Pulpety ocieplają wizerunek Królikowskiego oraz StingGate na Wiktorach