Martyna Wojciechowska zdradza, która wyprawa była dla niej najtrudniejsza: "Nigdy więcej nie popełniłam tego błędu"
Martyna Wojciechowska w rozmowie z dziennikarzem Wirtualnej Polski opowiedziała o swoich wyprawach. Jedną z nich podróżniczka wspomina najgorzej. "To była taka lekcja życia, że nigdy więcej nie popełniłam tego błędu" - wyznała.
Martyna Wojciechowska ma na koncie liczne sukcesy. Udało jej zdobyć najwyższe góry świata, nazywane Koroną Ziemi. W maju 2006 roku weszła na największą z nich, czyli na Mount Everest. Podróżniczka oprócz tego jest kierowcą rajdowym. W 2002 roku wzięła udział w rajdzie Dakar, a rok później w rajdzie Transsyberia.
Zobacz także: Martyna Wojciechowska pochwaliła się nowym zdjęciem. Fani są pod wrażeniem: "ŚWIETNA FIGURA"
51-letnia dziennikarka porozmawiała z dziennikarzem WP na temat wypraw i swojego życia. W wywiadzie z Filipem Borowiakiem opowiedziała, że nie zmieniłaby wcześniejszych decyzji. Chociaż uważa, że podjęła kilka złych wyborów, to z perspektywy czasu ich nie żałuje.
Nie chciałabym w jakiś sposób pouczać tamtej osoby, którą byłam wtedy i podejmowałam te decyzje jednak. Może to trywialnie zabrzmi, ale wszystkie te doświadczenia mnie ukształtowały. Rzeczywiście, ja się czuję splotem doświadczeń, wspomnień i moich decyzji. Głupich też, bo podjęłam wiele niemądrych. I co z tego, że ja powiem, że dziś zrobiłabym coś inaczej?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rajd Dakar? Mount Everest? Korona Ziemi? Podróż na Antarktydę? Których decyzji w swoim życiu dziś żałuje Martyna?
Martyna Wojciechowska o wyprawach
Podróżniczka nie zrezygnowałaby także z żadnych wypraw, chociaż lepiej by się do nich przygotowała. Wojciechowska opowiedziała, że jedną z najbardziej wymagających przygód w jej życiu był rajd Dakar.
Podejmując decyzję, że wystartuję w tym rajdzie, nie wiedziałam, na co się piszę. I bardzo dobrze, bo czasem wiedzieć za dużo, to też niedobrze. To był ogromny wysiłek fizyczny. Pamiętam, że rekordowo spędziłam na odcinku specjalnym ponad 23 godziny. Wpadałam na metę po prostu wykończona, wiedząc że mam tylko pół godziny, by się ogarnąć i pojechać na kolejny odcinek specjalny (...). To jest ogromny wysiłek, czasem nawet nadludzki
Co ciekawe, udział we wspomnianym rajdzie był dla niej o wiele cięższy, niż wyprawa na najwyższy szczyt świata.
Mount Everest nie był w moim przypadku najtrudniejszą wyprawą, chociaż to najwyższa góra świata. Czułam się wtedy bardzo dobrze przygotowana fizycznie, mimo że to było półtora roku po złamaniu kręgosłupa. Wtedy naprawdę byłam bardzo skupiona na treningu. Głowa niesamowicie mnie trzymała. Miałam tam taką psychę, że po prostu myślałam, że dam radę to zrobić, chociaż jest wiele czynników, które na to wpływają, bo każda góra wymaga ogromnej pokory. Każda, nawet ta w Polsce, może okazać się zdradliwa
Zobacz także: Martyna Wojciechowska uderza w Kościół: "WKURZA MNIE TO. Nie podąża za tym, w jaką stronę zmienia się świat"
Zdaniem Martyny, największym wyzwaniem była wyprawa na Antarktydę, gdzie w 2009 roku podbiła Masyw Vinsona.
To był mój przedostatni szczyt w Koronie Ziemi. Byłam wtedy świeżo upieczoną mamą. Nie jest tajemnicą, że nie byłam do tego przygotowana i pojechałam tam w dużej mierze, by udowodnić sobie, ile jest Martyny w Martynie i że mogę jeszcze osiągnąć coś spektakularnego w życiu. Pojechałam tam ze złą motywacją, a nie z takim rzeczywistym pragnieniem, ale tam czułam się rzeczywiście sponiewierana. Dotknęłam takiej granicy mojej wytrzymałości, takiego momentu, że zaczęłam się zastanawiać, czy jestem w stanie zawrócić, a miałam w domu małe dziecko. To była taka lekcja życia, że nigdy więcej nie popełniłam tego błędu
Martyna Wojciechowska zapoczątkowała projekt zdobycia Korony Ziemi w sierpniu 2002 roku. Pierwszym szczytem, który podbiła, był Mont Blanc. Zamierzony cel osiągnęła dopiero w styczniu 2010. Projekt zwieńczyła wówczas zdobyciem Piramidy Carstensza.