Partner Blanki Lipińskiej TRAFIŁ DO SZPITALA! "Nie pytajcie, co się stało i jak bardzo było to drogie. To powinno być przestrogą"
Blanka Lipińska podzieliła się na InstaStories tym, jak minęły jej pierwsze dni września. Niestety nie jest najlepiej, bo jej partner trafił do szpitala. Jak twierdzi, inni powinni potraktować jego historię jako przestrogę.
Blanka Lipińska podzieliła się na InstaStories tym, jak upłynęła jej pierwsza połowa września. Okazuje się, że wcale nie było lekko, bo jej partner trafił do szpitala. Na wstępie podkreśliła, że jego historia powinna być dla innych przestrogą, a sama hospitalizacja była niezwykle kosztowna.
Ludzie na Instagram wrzucają takie posh śliczne foteczki, jak im minął pierwszy tydzień września. No nam minął tak - zaczęła. Nie pytajcie, co się stało i jak bardzo było to drogie, i jak bardzo dla Was powinno to być przestrogą.
Zobacz też: Blanka Lipińska z ukochanym prezentują efekty wyczerpującego remontu hiszpańskiej willi. Jest "wow"?
Partner Blanki Lipińskiej trafił do szpitala
Na razie Lipińska nie ujawniła, co dolegało Pawłowi. Zapowiedziała, że opowiedzą o tym razem już wkrótce - w tym o kosztach, które przyszło im ponieść.
Opowiemy wam już wieczorem razem z moim ukochanym, wspaniałym, bardzo dzielnym, a w tamtym czasie bardzo chorym Pawłem Baryłą. Zapraszamy was później na króciutką relację z tego, jak droga może być doba hotelowa w szpitalu.
Zobacz także: Blanka Lipińska odpowiada na komentarze, że jej partner jest z nią "tylko dla kasy": "I CH*J CI DO TEGO!"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Blanka Lipińska mówi o nowej fryzurze i powikłaniach po liftingu! Wspomniała o rehabilitacji twarzy
Blanka dodała też nagranie z samochodu, w którym podzieliła się wstępem do historii, którą chcą się podzielić z internautami. Wszystko zaczęło się ponoć od grypopodobnych objawów i kiepskich wyników badań Pawła.
Zrobię wam króciutki wstęp tylko do tego. Na samym początku maja Paweł robił oprysk na działce na wsi i wtedy ugryzł go kleszcz. Myśmy kleszcza nie widzieli, on nie miał żadnego rumienia, nic nie wskazywało na to, że go ugryzł kleszcz. Pojechaliśmy do Hiszpanii. Niecałe trzy tygodnie później Paweł zachorował na coś, co wyglądało jak grypa. Był bardzo zmęczony i miał bardzo wysoką gorączkę. Myśmy go leczyli na grypę, myśmy go na tę grypę wyleczyli. Wróciliśmy do Polski. Pawłowi wyszły źle badania - wspomina.
Potem zalecono im diagnozę w kierunku boreliozy, a resztę historii mamy poznać już niebawem.
Nasz osteopata stwierdził: zbadajcie go na boreliozę. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia. Nie miało to żadnego związku z jego złymi badaniami, ale faktycznie borelioza mu wyszła. Zaczęli go leczyć na boreliozę. 23 lipca skończyli go leczyć na boreliozę - relacjonuje. 15 sierpnia byliśmy u moich rodziców na imieninach mojej babci, gdzie Paweł po ogrodzie chodził z mamą i przyczepił mu się kleszcz pod pachą, którego doktor wyciągnęła. Wszystko było super i tak dalej. Dwa i pół tygodnia później pojechaliśmy do Egiptu i dokładnie w tym miejscu zaczyna się historia.