Skandale i kontrowersje nigdy nie były specjalnie obce Agnieszce Kaczorowskiej, ale też jej nazwisko raczej nie przychodziło do głowy jako pierwsze, gdy ktoś poprosił o wskazanie naczelnych skandalistek polskiego show-biznesu. W ostatnich miesiącach sytuacja zmieniła się diametralnie, a wrzawa wokół celebrytki regularnie podtrzymuje sprzedaż tabloidów i jest gwarantem klików w internecie. Rozwód, niekończące się plotki o kolejnych romansach, pyskówki z trzecioligowymi celebrytkami i sensualne układy taneczne w "Tańcu z gwiazdami" uczyniły z Kaczorowskiej zdecydowany numer jeden w rodzimych mediach, zostawiając w tyle nawet Dodę i 16 toczących się przeciwko niej procesów. Nic więc dziwnego, że co i rusz znajduje się ktoś, kto chciałby sobie uszczknąć choćby kawałeczek atencji z tego medialnego tortu. Wystarczy tylko wspomnieć wspomnieć o Agnieszce i nagłówek gotowy.
Antek Smykiewicz miażdży Agnieszkę Kaczorowską
Tym razem postanowił w ten sposób przypomnieć o sobie Antek Smykiewicz, który miał (nie)przyjemność partnerowania Kaczorowskiej w "Tańcu z Gwiazdami" w 2018. Wokalista nie przebierał w słowach i nazwał współpracę z tancerką "jedną z najgorszych w jego życiu". Na tym jednak nie poprzestał. "To podła i nietaktowna osoba, udająca przed kamerą kogoś zupełnie innego" - wypalił i nie, nie miał na myśli Edyty Górniak, choć z tych puzzli mogłaby się równie dobrze wyłonić i jej twarz. Agnieszka w swoich wizerunkowych tarapatach jest zazwyczaj pozostawiana sama sobie, ale tym razem z PR-ową pomocą pośpieszyły osoby związane z programem. Zapewniły one Pudelka, że nawet jeśli w słowach Smykiewicza jest jakieś ziarno prawdy, to postawa Kaczorowskiej w obecnej edycji show jest bez zarzutu i "nie sprawia większych problemów". No halo, ona dźwiga na swoich plecach promocję całego "TzG" i samodzielnie podtrzymuje wokół niego zainteresowanie. Już samo to powinno dać jej immunitet i jeśli ma ochotę być niemiła czy podła dla Antka Smykiewicza, to ma do tego pełne prawo…
A tak całkiem poważnie, to wywlekanie starych brudów po latach i to w takim strategicznym momencie, gdy ta druga strona jest ciorana w sieci za każde złe mrugnięcie okiem, jest tylko kiepskim kwikiem o atencję. Umówmy się - w 2025 to jedyna szansa Antka Smykiewicza na jakikolwiek nagłówek. I owszem, internauci może nie przepadają za Kaczorowską, ale jeszcze bardziej nie znoszą takich tanich strzałów, więc Antek trafił tutaj tylko w swoje kolano.
Rzekome rozstanie Agatycze i Arka Milika
Nadzwyczaj dużo emocji wzbudziło też rzekome rozstanie Agatycze i Arka Milika i tak, ilekroć posługujemy się w tekstach internetowymi pseudonimami influencerów, solidarnie obumierają nasze dwie ostatnie szare komórki. Internetowi detektywi wyśledzili, że zakochani od dłuższego czasu nie pokazują się razem w sieci, a Agata przestała nawet obserwować piłkarza na Instagramie. W tych czasach to może oznaczać tylko jedno: to koniec! Poproszona przez nas o komentarz Sieramska konsekwentnie milczy, ale za to artykuł sugerujący koniec tej wielkiej miłości zmotywował ją do kliknięcia "obserwuj" przy nazwisku (eks?) ukochanego. Influencerka mądrze wykorzystała uwagę mediów i pojawiła się na evencie Philippa Pleina w Warszawie, gdzie ochoczo wyginała się przed kamerami w przeźroczystej kreacji. Nie wiemy tylko, czy tak entuzjastyczny pokaz cielesnych atutów mamy interpretować jako "zobacz Arek, co straciłeś!", czy może jako zachętę do strzelania kolejnych goli… Czas pokaże!
Związki piłkarzy i influencerek to bardzo specyficzny rodzaj relacji, która przynosi konkretne zyski wszystkim biorącym udział w takim medialnym przedsięwzięciu stronom za wyjątkiem… samych piłkarzy. Zarabiają na tym ich partnerki, bo bycie WAG to od dekad już skuteczny sposób na wspinanie się po celebryckiej drabinie, zarabiają też media rozpisujące się o ich barwnym życiu, współpracujące z nimi marki - to bez wątpienia złoty interes. Piłkarze wprawdzie mogą dumnie pokazywać światu swoje trofeum, ale gdy tylko zaczynają zawodzić na boisku, piękne partnerki stają się kulą u nogi i powodem sportowych porażek. Co do Agatycze i Milika, wygląda na to, że mecz, którego stawką jest ich związek, nadal trwa. Oby nie skończył się rzutami karnymi, bo Jessica Ziółek chodzi poturbowana po nich do dziś.
Afera po koncercie Sabriny Carpenter
Zostajemy jeszcze na chwilę przy "ochoczym wyginaniu się", ale tym razem w kontekście Sabriny Carpenter. Piosenkarka zakończyła właśnie europejską część trasy koncertowej "Short n’ Sweet", ale nie bez kontrowersji. Jednym z kulminacyjnych momentów show był występ do utworu "Juno", podczas którego Sabrina - zgodnie z tekstem nieco sprośnej piosenki - prezentowała publiczności w każdym mieście nową pozycję łóżkową i najczęściej podchodziła do tego zadania z dużą dozą kreatywności. I tak np. w Paryżu uraczyła fanki "wieżą Eiffela", a w Sztokholmie symulowała seks oralny z myślą o tym, że jego adresatką byłaby kobieta. Zgodnie z oczekiwaniami, za każdym razem moment ten spotyka się z ogromnym oburzeniem konserwatywnej części internetu, która zarzuca Carpenter deprawację młodzieży i zachęcanie "małych dziewczynek" do podejmowania seksualnych aktywności. Ziew…
Oburzenie wobec scenicznej działalności Sabriny jest jednak nie tylko mocno performatywne i przesadzone, bo na scenie o wiele dalej i to już dekady temu posuwała się (czasami dosłownie) Madonna, przy której młodsza koleżanka wypada, ekhem, stosunkowo niewinnie. Podobnie jak wspomniana Madonna, Sabrina i jej seksowny wizerunek nie jest obliczony na przyciąganie męskich spojrzeń. Jej publicznością są młode dziewczyny i kobiety, które owszem, chcą być sexy, wyuzdane i może czasami nieco zboczone, ale dla własnej przyjemności i frajdy. Mężczyzna i jego potrzeby nigdy nie są w centrum jej twórczości, jest on tylko komediowym rekwizytem, który może co najwyżej rozładować napięcie.
Mało tego - pomimo całej pin-upowej otoczki, Carpenter nie pozuje na obiekt mokrych snów facetów zupełnie poważnie. Jest w tym wszystkim humor i oczko puszczone do publiczności, która doskonale ją rozumie. A czy są wśród niej 12-latki, które nie do końca rozumieją, że "Wieża Eiffela" w Paryżu i sypialni to dwie różne rzeczy, to już problem rodziców, którzy kupili im bilet na koncert doskonale zdając sobie sprawę, o czym śpiewa idolka ich dzieci. Być może muszą spróbować tej pozycji, w której nie zrzucają odpowiedzialności za ich wychowanie na gwiazdkę popu…