Popisy Kaczorowskiej i Rogacewicza przed finałem "TzG": "Zafundowali PIEKŁO produkcji i kolegom z programu" (OKIEM PUDELKA)
W naszym podsumowaniu "Okiem Pudelka" przyglądamy się najgłośniejszym wydarzeniom w show-biznesie w mijającym tygodniu i na prowadzeniu mamy parę, która robi wszystko, aby zszargać swoją reputację. Do tego "wielki" powrót do telewizji i oszustwo "na Hopkinsa"… Domyślacie się już, o kim przeczytacie tym razem?
Afera z Kaczorowską i Rogacewiczem
Przed nami wielki finał "Tańca z gwiazdami", ale o finalistach show czyli Wiktorii Gorodeckiej, Mikołaju Bagińskim i Maurycym Popielu mówiło się w tym tygodniu najmniej. Wszystko za sprawą Agnieszki Kaczorowskiej i Marcina Rogacewicza, którzy postanowili zepsuć taneczne święto kolegom z programu, a produkcji zafundować popis skrajnego braku profesjonalizmu. Nie dość, że do niemal ostatniej chwili nie było wiadomo, czy osławiona "para nr 7" w ogóle zechce pojawić się na próbach i samym nagraniu, to gdy już tak się stało, zakochane gołąbeczki postanowiły narobić do własnego gniazda - kompletnie izolując się od reszty ekipy i robiąc pod górkę produkcji show. Polsat nieźle się przejechał na tym castingu - Kaczorowska i Rogacewicz szybko bowiem z głównej atrakcji "TzG", stali się kryształową kulą u nogi.
Prywatne porachunki ze stacją to jakby nie patrzeć, dość niemądry ruch. Zachowanie Kaczorowskiej dziwi, bo w telewizji pracuje już od lat i powinna wiedzieć, że lojalność wobec pracodawcy to podstawowa cnota każdej celebrytki, która liczy na zatrudnienie. Najwyraźniej przyszedł czas, aby przekonał się o tym i sam Edward Miszczak. Aga najwyraźniej wybrała karierę kamikadze, bo takiego storpedowania kariery nie widzieliśmy od dawna i za ten freestyle możemy przyznać okrągłe zero punktów.
Agnieszka Woźniak-Starak wraca do "Pytania na śniadanie"
Jakiś czas temu w "Pytaniu na śniadanie" pojawiła się Agnieszka Woźniak-Starak. Wówczas jeszcze w roli gościa, ale wielu przewidywało, że za tą wizytą może kryć się coś więcej i wszystko wskazuje na to, że mieli rację - Pudelek informował w tym tygodniu, że Agnieszka i TVP doszli do porozumienia i wkrótce znów poprowadzi popularną śniadaniówkę. Celebrytka rozstała się z "PnŚ" przed laty w oparach pachnącego marihuaną skandalu, by stać się "drapieżną" twarzą TVN i programu "Na Językach". Końcowy efekt był raczej mocno dyskusyjny, a po latach Agnieszka zdaje się żałować wywołanych przez siebie kontrowersji.
Informację o powrocie do "Pytania na śniadanie" przyjęto z dużym zainteresowaniem, ale czy z entuzjazmem? Śledząc komentarze online, raczej ciężko powiedzieć, żeby widzowie nie mogli się doczekać rozpoczynania swoich poranków z Agnieszką, a ciągła żonglerka tymi samymi nazwiskami to trik, który wszystkim nieco spowszedniał. Odkładając jednak na bok obiektywną ocenę umiejętności Woźniak-Starak, to zdaje się ona być cennym transferem dla "PnŚ" - brakowało tam dużego, wzbudzającego emocje nazwiska. O ile jej przyjście niekoniecznie wyniesie program na merytoryczne wyżyny, o tyle zapewni mu sporo rozgłosu i nową twarz - w każdym tego słowa znaczeniu.
Natalia Sikora oszukana metodą "na Hopkinsa"
W naszym podsumowaniu nie mogło zabraknąć historii tyleż absurdalnej, co niezwykle smutnej. Natalia Sikora, znana widzom przede wszystkim z "The Voice of Poland", wyznała, że padła ofiarą oszustów, którzy podawali się za Anthony’ego Hopkinsa. Wokalistka uwierzyła, że hollywoodzki aktor chce ją wziąć pod swoje skrzydła i umożliwić nagranie płyty w Ameryce. Zaaferowana tak ekscytującą propozycją Sikora weszła w nią na całego - przelewając oszustom nie tylko kilkadziesiąt tysięcy złotych, ale i rezygnując z wielu innych intratnych projektów, które "przeszkadzałyby" w wyjeździe do USA. Do tego oczywiście nie doszło, a piosenkarka musiała zmierzyć się z konsekwencjami własnej naiwności - w wymiarze finansowym i psychicznym, co było traumatycznym doświadczeniem.
Zobacz także: Natalia Sikora została oszukana "na Anthony'ego Hopkinsa". Straciła KILKADZIESIĄT TYSIĘCY: "Moje marzenie zamieniono w traumę"
Czytając historię Sikory, łatwo o śmiech i żarty, przed którymi nie uchroni nas nawet największa dawka empatii. Można jednak przypuszczać, że wraz z rozwojem technologii i niespotykanym realizmem generowanych przez AI treści, tego typu anegdot będziemy słyszeć coraz więcej. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że zarówno w przypadku Natalii, jak i bardziej anonimowych ofiar, nie było przy nich nikogo, kto mógłby powiedzieć "stop" już po pierwszej podejrzanej wiadomości. Oszuści wykorzystują bowiem nie tylko naszą naiwność, ale i samotność oraz wstyd przed przyznaniem się do błędu. Nie można nikomu zabronić wyśmiania cudzej głupoty, ale należy ją jednocześnie potraktować jako przestrogę - w tym kontekście ujawnienie tak wstydliwej informacji przez Sikorę może okazać się niezwykle ważne. Miejmy nadzieję, że znani koledzy i koleżanki Natalii będą nieco bardziej powściągliwi, gdy nadejdzie do nich kolejna propozycja z Ameryki…