W niedzielę, tuż po godzinie 21.00, mogliśmy oglądać relacje ze sztabów wyborczych Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego, kandydatów na urząd prezydenta RP, po ogłoszeniu pierwszych sondażowych wyników. Uwagę mediów i obserwatorów niespodziewanie przyciągnęła 7-letnia córka tego drugiego, Kasia. Jej swobodne zachowanie na scenie wywołało skrajne reakcje. W sieci pojawiła się masa krytycznych komentarzy. Sprzeciw wobec tego rodzaju wpisów wyraziła m.in. Katarzyna Grochola, głos zabrała także Karolina Korwin Piotrowska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do grona oburzonych dołączył również Tomasz Terlikowski, znany publicysta, który podzielił się osobistą historią swojej córki, która doświadczyła hejtu już jako dziecko.
Coś Wam pokażę. To wpis mojej córki, mądrej osoby. Nie ujawniam jej danych, choć mam na to jej zgodę, bo nie chcę, żeby rozmaici wariaci z różnych stron ją atakowali. Ona opisuje doświadczenie dziecka osoby publicznej. Przeczytajcie, a może coś zrozumiecie - napisał i udostępnił słowa swojej córki.
Córka Terlikowskiego wspomina, że już w czwartej klasie podstawówki zetknęła się z hejtem w internecie. To wtedy przeczytała, że ludzie, którzy nie zgadzają się z jej ojcem, życzą jej i jej siostrom gwałtu oraz innych tragedii.
Byłam w czwartej klasie podstawówki, kiedy dostałam pierwszego smartfona. Miałam jedenaście lat, kiedy po raz pierwszy przeczytałam (w nocy, kiedy mama i tata już dawno spali), że ludzie, którzy nie zgadzają się z moim ojcem, życzą mi i moim siostrom gwałtu i różnych innych tragedii, a potem płakałam - cicho, żeby nie obudzić mojej siostry. Do trzynastego roku życia oswoiłam się z myślą, że tak już jest i tyle. Potem raczej już nie płakałam. Nie z tego powodu. I tak o tych łzach wiedziała tylko moja najbliższa przyjaciółka, i - po latach - terapeutka - czytamy.
W dalszej części wpisu córka Tomasza Terlikowskiego przyznaje, że mimo wszystko (jej zdaniem) była w lepszej sytuacji niż Kasia Nawrocka, jej rodzice chronili jej prywatność i nie wystawiali na świecznik, unikając zabierania na publiczne wydarzenia. Mimo to, jak wspomina, już jako dziecko mierzyła się z presją i oceną ze strony dorosłych, którzy zamiast ją wspierać, obarczali odpowiedzialnością za poglądy jej ojca. W prywatnej, katolickiej szkole - miejscu, które miało uczyć szacunku i empatii - nauczyciele regularnie zadawali jej pytania z tezą, dotyczące jej ojca.
Do pana Nawrockiego mi daleko, ale jego dzieciom - szczególnie Kasi - życzę mnóstwa sił, a wam wszystkim życzę, żebyście poszli na spacer, dotknęli trawy, i zostawili dziecko w spokoju. A rodziców pozdrawiam serdecznie i dziękuję, że zrobili wszystko co w ich mocy, żeby ich decyzje zawodowe nas nie dotknęły - zakończyła.