Jeśli wyniki finału "Tańca z gwiazdami" mogą być jakimkolwiek przedsmakiem tego, co czeka nas przy wyborach prezydenckich, to możemy oczekiwać niespodziewanego rozstrzygnięcia i… ogromnych awantur. Mijający sezon tanecznego show stał pod znakiem Agnieszki Kaczorowskiej i Filipa Gurłacza, którzy zachwycali nie tylko na parkiecie, ale i byli łakomym kąskiem dla plotkarskiej prasy.
Wizerunkowy strzał w kolano Kaczorowskiej po finale "TzG"
Dwuznaczne wypowiedzi, namiętne choreografie i szepty o potencjalnym romansie uczyniły z nich temat numer jeden, a zachwyty jurorów i internautów sugerowały też, że Kryształową Kulę mają w kieszeni. Ostatecznie sięgnęli po nią Maria Jeleniewska i Jacek Jeschke, a reakcje na tak zaskakujący dla wielu werdykt były podzielone. To jednak żadna nowość, bo takich przypadków w historii "TzG" mieliśmy wiele, ale oliwy do ognia postanowiła dodać sama Kaczorowska, która w wpisie opublikowanym tuż po finale pozwoliła sobie na małą szpilkę w kierunku zwyciężczyni. Agnieszka zasugerowała, że świat Filipa i jej to teatr i sztuka, natomiast Maria reprezentuje Tik-Toka, co nie miało być rzecz jasna komplementem. Zgodnie z przewidywaniami, słowa tancerki wywołały całą lawinę przepychanek i podszczypywań, a internet podzieliły na dwa wzajemnie zwalczające się obozy. Ot, i tyle z tej sztuki i teatru zostało.
Kaczorowska zdecydowała się wprawdzie usunąć wpis i bronić swoich intencji, ale niesmak pozostał i słusznie, bo wbijanie szpili młodszej koleżance było zwyczajnie niepotrzebne. Jeżeli stoi za tobą publiczność, a przynajmniej takie można było odnieść wrażenie, nie trzeba zniżać się do złośliwości, bo w jej oczach to ty zwyciężyłaś. Czasami warto dać fanom wykonać brudną robotę za siebie… Wizerunkowo dla Kaczorowskiej to strzał w kolano, a było już tak dobrze! Popisy w "Tańcu z gwiazdami" pozwoliły zapomnieć na chwilę, że oprócz bycia bohaterką tabloidów z dość mocno zszarganą reputacją i wątpliwymi moralnie wyborami w życiu prywatnym, Agnieszka to też utalentowana i utytułowana tancerka. Niech o sile jej umiejętności świadczy fakt, że na kilka tygodni jej popisy na parkiecie wyciszyły dotychczasowe skandale, a to byłoby karkołomne zadanie nawet dla najbardziej wprawionej agencji PR-owej w kraju.
Kaczorowska dużo słabiej jednak radzi sobie w wizerunkowym tańcu, gdzie jest często mocno nie w tempo i myli kroki. Zatem jedna darmowa porada od nas: Agnieszko, czas zrozumieć, że najbardziej lubimy cię, gdy tańczysz. Wszystkie te pretensjonalne wywody o sztuce i byciu odczuwającą głębiej artystką, którą oczywiście wierzymy, że jesteś, sprawiają, że człowiekowi odechciewa się trzymać ramy. Polecamy praktykę zmysłowej choreografii milczenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Paulina Smaszcz znów w sądzie z Kurzopkami
Do podobnej praktyki zachęcilibyśmy też Paulinę Smaszcz, ale obawiamy się, że wywlekanie brudów to jej popisowy numer, do którego pomimo już naprawdę wyraźnego zmęczenia publiczności, celebrytka niestrudzenie wraca oczekując oklasków. Za nami kolejna rozprawa przeciwko Smaszcz, którą wytoczyła jej Katarzyna Cichopek, a była żona Kurzajewskiego tradycyjnie już miała do powiedzenia więcej niż najsłynniejsi mówcy tego świata. Niestety, to mało przyjemne dźwięki zdartej płyty i nieustanna próba manipulacji opinią publiczną. A my naprawdę jesteśmy zmęczeni, nie wspominając o polskich sądach.
Cichopek oskarża Smaszcz o naruszenie dóbr osobistych, a Smaszcz próbuje wykazać przed sądem, że celebrytka nawiązała romans z jej mężem zanim doszło do rozwodu. Gdyby takie pikantne detale były wywlekane przy okazji rozwodu Smaszcz i Kurzajewskiego, to może byłoby to bardziej ekscytujące, natomiast teraz zasługuje to już tylko na smutne westchnięcie i fundamentalne pytanie: czy to kogoś tak naprawdę interesuje? Czy jeśli sąd przychyli się do wersji, że romans Cichopek i Kurzajewskiego zaczął się na planie "Czaru Par" to zadzieje się tutaj jakaś sprawiedliwość dziejowa, coś się w tym trójkącie zmieni? Szczęśliwie, czeka nas długa przerwa od sądowych potyczek Kurzopków i Smaszcz, bo kolejna rozprawa dopiero w przyszłym roku. Nie będziemy tęsknić!
Ruszył proces Diddy'ego
Tymczasem za Oceanem amerykańskie sądy również mają ręce pełne roboty, ale w dużo mroczniejszej sprawie. Ruszył bowiem proces Diddy’ego, który oskarżany jest o szereg przestępstw m.in. handel ludźmi i przemoc seksualną. W nowojorskim sądzie zeznawała była partnerka gwiazdora, Cassie. Wokalistka ze szczegółami opowiedziała o seksualnych torturach, które urządzał jej Diddy, a z jej relacji wyłania się obraz kompletnie zdemoralizowanego predatora. Detale słynnych już "freak offów" są zatrważające i nie pozostawiają żadnych wątpliwości o winie celebryty. Niestety, żyjemy w społeczeństwie, które nawet zderzone z przykładami okropnego
okrucieństwa i manipulacji, będzie szukało winy w kobiecie. W sieci nie brakuje komentarzy, że Cassie "mogła odejść" i "znosiła to dla pieniędzy", ignorując kompletnie mechanizmy i psychologię, która stoi za tragedią ofiar, które nie mogą "po prostu odejść". Dopóki nie przestaniemy podtrzymywać sztucznej iluzji "wyboru", dopóty nawet najwięksi zwyrodnialcy będą cieszyć się wolnością i przyzwoleniem na wyrządzanie krzywdy. Miejmy nadzieję, że spuścizną procesu Diddy’ego będzie efektowny wyrok, a nie głupie żarty o olejku dla dzieci w roli lubrykantu.