Niedawno Maja Bohosiewicz poinformowała swoich fanów, że jest w 5. miesiącu ciąży. Ojcem dziecka jest jej partner, Tomasz Kwaśniewski, a termin porodu wyznaczono jeszcze przed wakacjami. Zobacz: Maja Bohosiewicz jest w ciąży!
Maja pożaliła się publicznie na społeczną presję wywieraną na młode matki. Aktorka doznała tego nie tylko ze strony rodziny czy mediów, ale i od najbliższych koleżanek. Gdy powiedziała im, że rozważa poród przez cesarskie cięcie, została skrytykowana. Postanowiła odpowiedzieć im (a zwłaszcza jednej z nich - "ekomatce z Żoliborza") ostro na Facebooku.
Tekst był tak dosadny i z tak mocnym zakończeniem, że celebrytka potem go usunęła, ale jego treść odbiła się już echem w sieci. Przeczytajcie:
Jak wiadomo cesarka to nie poród. Bo jak wiadomo TRZEBA się męczyć 15h, pęknąć na pół, wypchnąć przez dziurkę od klucza arbuza - pisze Bohosiewicz. Najlepiej bez znieczulenia. Brak znieczulenia to jak gwiazdka Michelina na pobliskim placu zabaw. A jak nie chcesz "to było nie zachodzić".
Shame on you, shame on you, że się boisz. Shame on you, że Twoje dziecko nie zarazi się dobrymi bakteriami podczas porodu. Shame on you, że tchórzysz. Byłaś naiwna jak Polianna i sądziłaś, że Twoje ciało to Twoja decyzja? Zapamiętaj! Wyboru dokonałaś uprawiając seks.
Jeśli nie chcesz rodzić naturalnie, zachowaj wstrzemięźliwość. Cesarka to droga na skróty wybudowana przez samego diabła. Jest prawie tak samo zła jak in vitro i prawie tak samo szkodliwa jak smog w Krakowie. I to nie jest tak, że ja podjęłam decyzję, że nie chce się rodzić naturalnie i szukam usprawiedliwienia. (Nie zdążyłam, bo zostałam zakrzyczana przez koleżanki i ich dobre rady).
Kiedy zaczęłam wspominać koleżankom, że waham się, zostałam prawie ukamienowana jako wyrodna przyszła matka. Zarzucona argumentami, że kobiety rodzą od wieków, to wygodnictwo krzywdzące dziecko, odbieranie mu najważniejszego wydarzenia życia, odbierania możliwości zarażenia się zdrowymi bakteriami, nabrania odporności, natomiast dziecko z cesarki to jak wiadomo.., produkt wybrakowany.
Jedna z moich znajomych, zagorzała zwolenniczka naturalnego porodu, tzw. Żoliborska ekomatka, nosząca dziecko w bambusowej chuście, rodząca porodem lotosowym, weganko-wegetarianka, przeżegnała się stopą, kiedy usłyszała z moich ust kompilację słów medicover -prywatnie-cesarka zamiast wanna-doula-rodzina-jedzenie-łożyska.
O dziwo tej samej koleżance, której światopogląd nie pozwalał pojąć mojej wyrodności, kompletnie nie przeszkadza zdradzanie ojca swojego dziecka.
Z puentą chyba trochę przesadziła. Miejmy nadzieję, że ojciec tego dziecka nie dowiedział się o tym z wpisu Mai.