Daniel Martyniuk dalej zapowiada walkę z liniami lotniczymi i odwołanie się do Fundacji Praw Człowieka: "Nie zapłacę i jeśli przegram, PÓJDĘ SIEDZIEĆ"
Minionej nocy Daniel Martyniuk znów puścił strumień mniej lub bardziej zrozumiałych myśli. Buńczuczny mężczyzna wrócił wspomnieniami do wydarzeń z samolotu. Po 3 tygodniach od rozkręcenia awantury na pokładzie przedstawił własną wersję zdarzeń. Jak stwierdził, będzie domagać się sprawiedliwości.
Kiedy wydaje się, że już nic nie jest w stanie nas zaskoczyć, znienacka wyskakuje Daniel Martyniuk, którego obecność w mediach przeważnie skutkuje wstydem, jaki muszą odczuwać jego najbliżsi. Przypomnijmy, że jedyny syn gwiazdora muzyki disco polo mocno dał się we znaki załodze samolotu lecącego wieczorem 21 października z Malagi do Warszawy. Jedna ze stewardess odmówiła mu sprzedaży piwa, na co zniecierpliwiony pasażer zareagował ogromnym oburzeniem, odgrażając się, a w konsekwencji wymuszając awaryjne międzylądowanie.
Wizz Air potwierdza, że lot W6 1336 z Malagi do Warszawy został przekierowany do Nicei z powodu agresywnego pasażera, który groził członkom załogi pokładowej. Po usunięciu niezdyscyplinowanego pasażera w Nicei, samolot wznowił rejs i bezpiecznie poleciał do Warszawy z pozostałymi pasażerami
Z tego powodu 36-latek po raz pierwszy w życiu trafił na nagłówki zagranicznych portali internetowych, co dotychczas nie udało się nawet jemu sławnemu ojcu. Wydawało się, że Daniel zostanie obciążony kosztami przymusowego lądowania, jednak, ku jego ogromnemu fartowi, przewoźnik odstąpił od złożenia oficjalnej skargi. Sytuacja jednak diametralnie się zmieniła i teraz to młody Martyniuk zapowiedział, że będzie walczyć o swoje dobre imię.
Daniel Martyniuk
Niepokorny mężczyzna, który prowadzi tryb życia nietoperza, tradycyjnie zaznaczył swoją aktywność w sieci w godzinach nocnych. Pomiędzy prawdopodobnie przypadkowo udostępnionymi relacjami z przejazdów zabytkowych aut a fragmentami rockowych nagrań, znalazło się też miejsce na sprostowanie informacji dotyczących jego burdy w przestworzach. Niechlubny "bohater" afery stwierdził, że to on został obrażony.
Zapłaciłem za lot. Siedziałem na miejscu. Poprosiłem o dwa piwa i colę, a stewardesa oznajmiła, że mi nie da i to z szyderczym uśmieszkiem. Do tego ludzie zaczęli się wtrącać w to wszystko i mnie wyśmiewać. Pokazywali puszki z piwem, że oni mają, a ja nie. To co się tam wydarzyło było bardzo chamskie. Francuska policja przyznała mi rację, bo widzieli, co się tam działo. Skomentowali to jako "hołota"
Daniel Martyniuk nie zamierza siedzieć z założonymi rękami. Niezmiennie utrzymuje, że wniesie sprawę przeciwko liniom lotniczym. Zapowiedział właśnie swój weekendowy wylot do Francji, tym razem jednak nie w celu skosztowania złocistego trunku.
Nie zapłacę nic i jeśli przegram, pójdę siedzieć, ale nie zapłacę nawet pół grosza. Pojutrze lecę do Strasburga. Fundacja Helsińska będzie to wszystko nadzorować i zobaczymy wtedy
Na jednej z kolejnych relacji Martyniuk Jr. postanowił odnieść się do swej obecności w mediach, która w jego opinii sprawiła, że stał się obiektem drwin. Mało tego, uważa, że 28-dniowy areszt po pamiętnej sytuacji na stacji benzynowej i postawionym mu zarzucie podejrzenia matactwa, był zupełnie bezzasadną karą. Kumulacja tych wszystkich negatywnych zdarzeń w życiu 36-latka miała odbić się na jego psychice.
Ja nie grożę, chcę tylko sprawiedliwości. Dotychczas cały ten aparat wymiaru sprawiedliwości tylko mnie gnębił i poniżał. Celem tego było wprowadzenie mnie w stany depresyjne, totalnego załamania i utracenia wiary we własny rozum. Nie macie pojęcia, przysięgam, jakie to było ciężkie, walka z tyloma ludźmi, która odbywała się w sposób psychologiczny
Współczujecie mu?