Dziennikarz TVN psioczy na Polaków na wakacjach w Turcji: "Imprezowali w pokoju, mając w nosie innych gości hotelowych"
Michał Cessanis wyraził niezadowolenie z zachowania polskich turystów w tureckim kurorcie. W mediach społecznościowych opublikował swoje przemyślenia i zamieścił treść listu, który zostawił pod ich drzwiami. "Mam nadzieję, że moi sąsiedzi będą wspominać te wakacje przez lata. W moim przypadku na pewno tak będzie" - napisał.
Wakacje to czas odpoczynku od codziennych obowiązków. Coraz więcej Polaków, widząc rosnące ceny w krajowych kurortach, decyduje się na wyjazd za granicę - z nadzieją na ciszę, spokój oraz pyszne jedzenie.
Michał Cessanis, dziennikarz i podróżnik związany z programem "Dzień dobry TVN", nie będzie jednak dobrze wspominał swojego ostatniego urlopu w Turcji. W mediach społecznościowych opisał doświadczenia z pobytu w pięciogwiazdkowym hotelu. Nie należały one do najprzyjemniejszych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Paweł Rabiej i Michał Cessanis: Ślub tylko w Polsce
Jak relacjonuje Cessanis, jego spokój zakłócała polska rodzina, która zamiast korzystać z dostępnych barów i restauracji, urządzała głośne imprezy w swoim pokoju. Dziennikarz opisał, że mimo dostępnych miejsc do zabawy, sąsiedzi wybierali hałaśliwe spotkania w hotelowym pokoju, co utrudniało innym gościom odpoczynek.
Na terenie eleganckiego, pięciogwiazdkowego hotelu z pakietem Ultra all inclusive, mieli do wyboru przez całą dobę kilka miejsc - barów i restauracji, w których mogli balować do białego rana. To nie, co noc imprezowali w pokoju mając w nosie innych gości hotelowych, którzy jedynie czego chcieli po godzinie 23, to ciszy i spokoju. Niestety, ani poduszka na głowie, ani słuchawki wyciszające nie pomagały mi w zaśnięciu - napisał.
Po kilku nieprzespanych nocach, dziennikarz zdecydował się na napisanie kulturalnej wiadomości z prośbą o ciszę w godzinach nocnych. W liście, który zostawił na progu pokoju, wyraził nadzieję, że jego sąsiedzi będą wspominać wakacje z uśmiechem, choć dla niego były one pełne frustracji.
Po trzeciej nieprzespanej nocy z małpimi jękami za ścianą, trzaskaniem drzwiami, śpiewanym na fałszujące głosy "sto lat", napisałem do nich krótki, kulturalny list i po kolacji zostawiłem na progu pokoju. Nie wiem, czy go zauważyli czy nie. Przecież mógł zniknąć między leżącymi przed wejściem zużytymi ręcznikami z basenu i dmuchanym pontonem opartym o ścianę (pewnie nie było dla niego miejsca na balkonie). W każdym razie śpiewom i krzykom nie było końca. Mam nadzieję, że moi sąsiedzi będą wspominać te wakacje przez lata. W moim przypadku na pewno tak będzie - dodał.
W komentarzach pod postem opublikowanym przez Cessanisa pojawiło się sporo sugestii, by następnym razem skontaktował się z recepcją, która powinna rozwiązać problem z hałaśliwymi gośćmi.
Też macie takie doświadczenia?