Emmanuel Macron rozpoczął nowy tydzień od wizyty w Wietnamie inaugurującej prawie tygodniową trasę po Azji Południowo-Wschodniej. Dużo więcej niż o celu jego przyjazdu i spotkaniu z prezydentem kraju, Luongiem Cuongiem, mówi się o aferze wywołanej przez towarzyszącą mu żonę, Brigitte. Tuż po wylądowaniu kobieta uderzyła go w twarz, po czym nawet nie spojrzała na niego wzrokiem w momencie schodzenia na ląd. Zostało to jednoznacznie odebrane jako karczemna awantura między małżonkami.
ZOBACZ: Brigitte Macron SPOLICZKOWAŁA męża przed wyjściem z samolotu!? Prezydent Francji zabrał głos!
Osoby z najbliższego otoczenia głowy państwa robią minę do złej gry, tłumacząc sytuację "drobną sprzeczką", która w żaden sposób nie wpływa na relacje pary prezydenckiej. Sam zainteresowany przyznał, że media zrobiły z igły widły, działając na niekorzyść jego wizerunku.
Moja żona i ja po prostu żartowaliśmy. To był tylko niewinny żart - ni mniej, ni więcej. A teraz robi się z tego niemal katastrofa geopolityczna. Stało się to pretekstem do opowiadania bzdur - powiedział na spotkaniu z dziennikarzami w Hanoi.
Brigitte Macron uderzyła męża w twarz ze złości?
O analizę tej nietypowej sytuacji została poproszona Judi James, brytyjska ekspertka od komunikacji i mowy ciała. Kobieta spostrzegła, że prezydent Francji był "wściekły i spięty" po tym, jak jego żona wymierzeniu policzka. Zupełnie nie przekonuje jej argumentacja, jaka padła podczas konferencji prasowej.
Nie nazwałabym gestu, który widzieliśmy, "żartem", jak twierdzi prezydent. Uderzenie partnera ręką w twarz tak mocno, że głowa odchyla mu się na bok i musi wyciągnąć rękę, aby zachować równowagę, zwłaszcza jeśli na końcu kontaktu widać dodatkowo popchnięcie, nie powinno być normalizowane i nazywane żartem tylko po to, aby ratować twarz - oceniła w wypowiedzi dla portalu Daily Mail.
Kobieta spostrzegła też, że Emmanuel Macron zacisnął dłoń w pięść, co miało potęgować jego gniew, który starał się ukryć w obecności kamer, członków załogi i osób czekających na lotnisku.