Jarosław Jakimowicz i Magdalena Ogórek DRWIĄ z coming outu Piaska: "Dopiero za rządów PiS-u poczuł się bezpiecznie"
Wyznanie Andrzeja Piasecznego sprzed kilku tygodni nieoczekiwanie wywołało niezdrową ekscytację u prowadzących "W kontrze". "Wreszcie mógł wyleźć z szafy" - kpił Jakimowicz. Ogórek z kolei oskarżyła piosenkarza o... pazerność.
Andrzej Piaseczny poruszył opinię publiczną, gdy zdecydował się dokonać coming outu. Zrobił to przy okazji płyty wydanej z okazji 50. urodzin i poprzez piosenkę, w której istotny komunikat szybko wyłapali dziennikarze. Od tamtej pory wokalista udzielił wielu wywiadów, w których obszernie wyjaśniał, dlaczego zdecydował się na ten krok dopiero teraz i co go skłoniło do jego podjęcia.
Potrafił też przyznać, że krytyka części społeczności LGBT pod jego adresem, iż wcześniej jego deklaracje o jej wsparciu nie były tak otwarte. Dziś solidaryzuje się ze środowiskiem i aktywnie je wspiera, czego dowodem jest m.in. nie tylko piosenka "Miłość", ale też wymowny teledysk do niej.
Piasek otwiera się na temat coming outu
Wyznanie piosenkarza przez kilka tygodni było komentowane od lewa do prawa, w mediach i potocznych rozmowach. Ostatnio postanowili je skomentować Magdalena Ogórek i Jarosław Jakimowicz w programie "W kontrze".
Dopiero za rządów PiS Piasek poczuł się tak bezpiecznie, że wreszcie mógł wyleźć z tej szafy. Wcześniej były tolerancyjne media, tolerancyjne rządy, tolerancyjni dziennikarze, którzy nie są funkcjonariuszami i nie wylazł. A teraz? Wylazł - kpił na antenie TVP Info Jakimowicz.
Innego zdania była z kolei Ogórek, która stwierdziła, że piosenkarzem kierowały zupełnie inne pobudki.
Jarosław, to nie o to chodzi. Jak wiesz, ostatni koncert Piaska trzeba było odwołać, bo bilety się nie sprzedały, więc chodziło o coś zupełnie innego. O to, żeby wszystkie dziewczątka na koncerty przychodziły, kupowały bilety, ktoś na tym zarabiał - skontrowała "błyskotliwym" spostrzeżeniem.
Jakimowicz trwał jednak przy swoim i postanowił brnąć w swoją teorię o przemianie Piaska.
Wtedy nie było wyjścia. Uznał: to ja będę rewolucjonistą. Zobaczcie, jakim jestem bohaterem - drwił Jakimowicz przekonany o słuszności swoich przemyśleń.
Żenada?