Już nawet Krzysztof Gojdź narzeka na drożyznę w Polsce: "Nie wiem, jak wy jesteście w stanie przeżyć za te pieniądze"
Krzysztof Gojdź opuścił Polskę, by zamieszkać w USA, ale często bywa w ojczyźnie. Jak twierdzi, ceny w Warszawie nie przestają go zaskakiwać. "Za 100 złotych w Warszawie nic teraz nie kupisz. Ciastko z kawą ewentualnie".
Krzysztof Gojdź znów ma za sobą intensywny czas. Pod koniec lipca ogłosił, że poddał się liftingowi za 150 tysięcy złotych, bo "jest z Hollywood i u nich to norma". Na tym nie koniec inwestycji w siebie, bo kilka tygodni później zrobił sobie nowe zęby i zapewnia, że jest coraz bliżej ideału, do którego dąży, bo w "starzenie z godnością" nie wierzy.
Dobrze, zawsze wybierasz, czy chcesz kupić nowy samochód za 150-200 tysięcy złotych, czy chcesz mieć fajną twarz i nie starzeć się z godnością, co jest totalnym bullshitem. Jak ja to słyszę, że niektóre Panie chcą się starzeć z godnością... Nie ma czegoś takiego jak starzenie się z godnością. Każdy chce wyglądać fajnie i młodziej, świeżo, naturalnie. Więc masz wybór - powiedział Kozaczkowi.
Już nawet Gojdź narzeka na ceny w Polsce: "Warszawa stała się megadroga"
Na co dzień Gojdź wiedzie intensywne życie za oceanem, ale ostatnio często zdarza mu się wpadać do ojczyzny z wizytą. Wydawałoby się, że jest przyzwyczajony do wysokich cen, bo w Beverly Hills tanio nie jest, ale Warszawa i tak dała radę go zaskoczyć. W rozmowie z "Faktem" przyznaje, że w Polsce panuje drożyzna.
Warszawa stała się megadroga. Może wy tego nie widzicie, bo z dnia na dzień trudno zauważyć, ale wiesz, za 100 złotych w Warszawie nic teraz nie kupisz. Ciastko z kawą ewentualnie - utyskuje. Ja jestem tym zszokowany. Czasami ceny w niektórych restauracjach warszawskich są droższe niż te w Stanach Zjednoczonych. Więc ja nie wiem, jak wy jesteście w stanie przeżyć za te pieniądze, które zarabiacie właśnie w takiej Warszawie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krzysztof Gojdź uderza w hejterów i chwali się nowymi licówkami za 100 tysięcy zł. "Ty nie masz hejterze, bo cię nie stać"
My też nie wiemy. Słowa Krzyśka są natomiast o tyle zaskakujące, że - jak sam twierdzi - w sumie to już nie musi pracować do końca życia i może po prostu żyć z oszczędności.
Ja pochodzę z małego Dębna. Rodzice wychowali mnie na skromnego chłopaka z empatią do pacjentów. Na pewno nie jestem nastawiony na ciągły zarobek, na kupowanie kolejnych samochodów, domów - mówi skromnie. Ja teraz cieszę się z tego, że mogę wstać rano, wypić kawę, przytulić się do mojego psiaka, wyjść z nim na spacer. To są takie chwile, którymi żyję, a tych pieniędzy na skromne funkcjonowanie wystarczy mi do końca życia.
Pochwalił się też, że codzienność upływa mu w "skromnym" 200-metrowym domku w West Hollywood, który wycenia na 3 miliony dolarów. Ale i wcale nie musi mieszkać akurat tam, bo to tylko jedno z miejsc, w których bywa.
Mam kilka miejsc, gdzie mogę żyć. W Miami cały czas mam dom i kilka mieszkań - wylicza. W Los Angeles kupiłem ostatnio przepiękny dom na wzgórzu w West Hollywood. Skromny domek, bo to naprawdę mały, 200 m kw. To nie jest rezydencja, jak mają moje gwiazdy.
Zazdrościcie?