W marcu ubiegłego roku Robert Karaś uzyskał pozytywny wynik testu na obecność klomifenu, co doprowadziło do jego dyskwalifikacji. Sportowiec konsekwentnie zaprzeczał, jakoby stosował doping w zawodach triathlonowych. W rozmowie z "Dzień Dobry TVN" tłumaczył, że środki te były związane z jego walką MMA.
Branie tych środków było związane z moją walką MMA. Poszedłem do mężczyzny, który myślałem, że jest lekarzem. To była osoba, która zaczęła mnie suplementować - opowiadał.
Mimo dyskwalifikacji Karaś nie zrezygnował kompletnie z kariery sportowej, jednak nie chce startować już w oficjalnych mistrzostwach świata. Pod koniec lutego ukochany Agnieszki Włodarczyk pochwalił się za to, że od teraz będzie reprezentować Królestwo Bahrajnu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Teraz skompromitowany sportowiec mógł przybliżyć kulisy swojego transferu do Bahrajnu, o czym opowiedział w podcaście "Elite Mentality" prowadzonym przez Cypriana Majchera. Współpracę z azjatyckim państwem umożliwił mu tamtejszy książę, który ściągnął go do swojego królestwa, oferując sponsoring. Wspominając pierwsze spotkanie z arystokratą, thriatlonista przyznał, że nie spodziewał się tak ciepłego przyjęcia i wyrozumiałości.
Ale wiesz co powiedziałem do księcia w Bahrajnie? Przed podpisaniem tego wszystkie wysłałem mu te wszystkie artykuły i tak dalej, jak tu jest gorąco - mówił Robert. I wiedzieliśmy, że tam będzie piłowanie, też mi pokazywali, ilu ludzi, hejterów pisało, żeby to mi się nie udało. Samo wyzwanie było trudne, a jeszcze ludzie z Polski mnie atakowali, żeby mnie nie wspierali.
Chcąc udowodnić księciu, że nie ma nic do ukrycia, Karaś zaproponował mu pewne rozwiązanie mające rozwiać ewentualne wątpliwości co do jego prawdomówności.
I on to wiedział i ja mu powiedziałem: 'Słuchaj Nasser, weź mnie podłącz, bo on też jest przywódcą wojska, pod wykrywacz kłamstw i zastrzel mnie, jak kłamię. Zadaj mi wszystkie te pytanie i zabij, jeśli kłamię'. I on już wtedy wiedział. Mówił, że nie musi nawet sprawdzać, bo widzi, że mówię prawdę. I sprawdził te pisma. Wszystko sprawdzili i to było takie z*jebiste i przykro mi było, że w Polsce tak tego nie poprowadzili - dodał na koniec.