Rok 2025 przynosi kolejne kontrowersje związane z podróżami lotniczymi. Ostatnio na swoje "podniebne przeboje" narzekały Blanka Lipińska czy Anna Wendzikowska. Z kolei pod koniec kwietnia Monika Goździalska opowiedziała o swojej nieprzyjemnej sytuacji na pokładzie samolotu. Problem dotyczył miejsca przy oknie, które specjalnie zarezerwowała i za które zapłaciła dodatkowo.
Teraz historią wprost z przestworzy podzieliła się również Agnieszka Włodarczyk. Z uwagi na profesję żona Roberta Karasia dzieli życie między Warszawą a Bahrajnem. Niestety, powrót do ojczyzny w pełnym składzie, czyli z małżonkiem, synkiem oraz ukochanym kotem, uniemożliwiła im linia, którą lecieli. Całą sytuację roztrzęsiona influencerka opisała za pośrednictwem Instagrama.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lecieliśmy z Bahrajnu do Warszawy - relacjonowała aktorka. Mieliśmy lecieć z kotem. Cały proces przygotowań zajął ponad miesiąc. Dwie szczepionki na wściekliznę w odstępie czasu, miareczkowanie, a potem veterinary quarantine, gdzie byłam po wszystkie pieczątki. Kotka została też wysterylizowana i miała założony czip.
Na niewiele zdały się podjęte przez celebrytkę środki zapobiegawcze. Obsługa lotniska była nieubłagana i zakazała wprowadzić kotkę na pokład.
Dostała tabletkę i preparat na pasożyty, bo od tego momentu miała 10 dni, żeby opuścić kraj. Wszystko było załatwione i oczywiście kosztowne - ciągnęła Agnieszka. Specjalnie wybraliśmy Turkish Airlines, żeby mogła lecieć z nami w kabinie. I specjalnie nocny lot, bo tylko taki pozwalał na zebranie kota na pokład samolotu. Na lotnisku, przy check-inie, okazało się, że agencja, która zajmowała się naszymi biletami, nie zgłosiła kota w biurze Turkish Airlines w centrum Manamy.
Na szczęście z pomocą nadszedł znajomy, który zaoferował, że otoczy kotkę opieką, zanim pomoże jej dostać się do Polski. Mimo to moment rozstania z pupilką był dla Agnieszki rozdzierający.
To był dla nas traumatyczny moment, bo musieliśmy w jednej chwili zdecydować, co dalej. Przesunęlibyśmy lot o jeden dzień, ale następnego dnia biuro Turkish Airlines było zamknięte. Gdyby nie szybka reakcja naszego przyjaciela, który przyjechał po kota i zabrał do siebie, pewnie nie polecielibyśmy do Polski. Teraz kombinujemy, jak ściągnąć tu naszą Sophie cargo. Kotka pewnie poleci. Powiem wam, że to takie uczucie, jakbyście jedno dziecko zostawili za granicą - zakończyła.