Nie milkną echa "randki" Joanny Krupy i Dominika Tarczyńskiego: "Ich relacja to wcale nie taki MEZALIANS, jak mogłoby się wydawać" (OKIEM PUDELKA)
Mijający tydzień przyniósł nam to, co tygryski (i pudelki) lubią najbardziej - nieoczekiwany romans (?), oczekiwane rozstanie i głośną premierę, obok której nie dało się przejść obojętnie. Kto tym razem trafił do naszego podsumowania "Okiem Pudelka"?
Dawno nie mieliśmy w polskim show-biznesie plotek o romansie, które w pierwszej chwili przyjmowano z niedowierzaniem. Jak to, oni razem?! Niemożliwe! Ostatni taki głośny przypadek, poprawcie mnie, jeśli się mylę, to początki znajomości Małgorzaty Rozenek i Radosława Majdana. Owszem, teraz ciężko znaleźć kogoś, kto stwierdziłby, że tych dwoje do siebie nie pasuje, ale w 2013 roku doniesienia o tym, że Perfekcyjna umawia się z byłym mężem Dody uznawano za absurdalny wymysł pismaków. Teraz wszystkich zaskoczyła informacja, że Joannę Krupę przyłapano na czułościach z Dominikiem Tarczyńskim i to zdziwienie, na pierwszy rzut oka, wydawało się słuszne - gwiazdka "Top Model", obrończyni praw zwierząt i sojuszniczka praw gejów i polityk Prawa i Sprawiedliwości… Czy to w ogóle ma prawo jakkolwiek zadziałać?
Zobacz także: Czułe gesty Joanny Krupy i Dominika Tarczyńskiego. Polityk PiS-u obejmował i gładził gwiazdę TVN
Rzekoma relacja Krupy i Tarczyńskiego nie jest jednak żadnym mezaliansem. Jeśli przyjrzeć się aktywności Joanny w sieci, to w ostatnich latach albo wyraźnie się zradykalizowała, albo po prostu sprzyjający klimat polityczny pozwolił jej na konserwatywny coming out. Modelka od dłuższego czasu publikuje w social mediach pro-trumpowskie treści, a w swoich refleksjach o tym, jak Demokraci rządzą w Kalifornii, często używa republikańskich kalek o "lewactwie", które jej zdaniem doprowadza Los Angeles do ruiny. Jeśli dodamy do tego subtelne lajkowanie wpisów Tarczyńskiego o "Make Europe Great Again" czy śmierci Charliego Kirka, to ich spotkanie nabiera sensu. Ewidentnie mamy tutaj do czynienia z ludźmi, którzy wyznają zbliżone wartości i mają podobną wizję świata.
Romans polityki i show-biznesu od zawsze wzbudza emocje, szczególnie, gdy wydaje się, że mamy do czynienia ze zderzeniem dwóch odmiennych sił, o czym zdążyliśmy już przekonać się i w tym przypadku. Krótko po publikacji zdjęć Krupy i Tarczyńskiego media sięgnęły po oczywisty wątek pt. gwiazda TVN + poseł PiS = Joanna na dywaniku u szefostwa stacji. Nic takiego rzecz jasna nie miało miejsca, ale to pokazuje, jak wielki potencjał narracyjny jest w tej rzekomej relacji. Niedawno mieliśmy wzruszającą historię Konfederaty, który występuje z szeregów partii, aby żyć u boku interpłciowej ukochanej. Na powtórkę takiego scenariusza w przypadku Krupy i Tarczyńskiego nie ma co liczyć, a realniejszą fantazją wydaje się Joanna w roli polskiej Melanii Trump… Ale by było! A jeśli to wszystko to bujda i fantazja redaktorów tabloidów? No cóż, make plotki great again!
Zobacz także: TYLKO NA PUDELKU: Michalina Manios reaguje na decyzję partnera o OPUSZCZENIU Ruchu Narodowego: "Miłość nie wybiera"
Gdy jedno uczucie kiełkuje, inne wygasa… Tomasz Karolak potwierdził, że jego "związek" z Violą Kołakowską przeszedł już do historii. Cudzysłów jest tutaj użyty z premedytacją, bo natura ich relacji od dawna wprawiała w zakłopotanie nie tylko samych zainteresowanych, ale i każdego, kto próbował określić na piśmie, kim tak naprawdę są dla siebie Viola i Tomek. Aż człowiek chciałby uronić łzę nad tym rozstaniem, bo to kawał historii polskiego show-biznesu. Wszak przez lata Karolak i Kołakowska byli niewyczerpywalnym wręcz źródłem rozrywki: rozstania, powroty, plotki o romansach, wspólne wstrzykiwanie jadu żaby czy w końcu kuriozalne wywiady, po lekturze których rozbawienie mieszało się z zażenowaniem i współczuciem… Jak by nie patrzeć, to jest utrzymywanie przynajmniej kilkudziesięciu etatów pracowników tabloidów, którzy dzięki tej parze mieli o czym pisać. Viola chwaliła się kiedyś, że miała szansę zostać dziewczyną Bondą, a została wieczną narzeczoną Tomka Karolaka i to bez happy endu. Nawet Pudelek ma wystarczająco dużo serca, aby uczcić pamięć o tej wielkiej miłości minutą ciszy…
Na ciszę po szczątkach poprzedniej relacji nie pozwoliła sobie (i słusznie!) Julia Wieniawa, która świętowała w piątek premierę swojej drugiej płyty. Życie uczuciowe piosenkarki wzbudza ogromne emocje i jest przedmiotem licznych plotek, więc bardziej ciekawscy słuchacze, w tym i my oczywiście, po odpowiedzi na niektóre pytania udali się do albumu "Światłocienie". I faktycznie, Wieniawa sporo tam siebie odsłoniła, nawiązując do perturbacji w życiu prywatnym i głośnego rozstania z Nikodemem Rozbickim. Uniknęła przy tym kiczowatego tropu "rozliczania się z eks" czy próby ośmieszania go na forum publicznym, co w tych czasach jest zwykle pożądane. A tu psikus.
Julię można lubić bądź nie, mieć sceptyczny stosunek do jej talentów czy całej medialnej otoczki, ale nie można odebrać jej tego, że próbuje uczynić polski show-biznes ekscytującym. Wokalistka dołożyła wszelkich starań, aby premiera jej płyty była wydarzeniem - szeroko zakrojona promocja, świetne teledyski i premierowy koncert to fanfary godne wielkiej gwiazdy. I przede wszystkim samospełniająca się przepowiednia, a w to Wieniawa potrafi jak nikt inny.
Zobacz także: Julia Wieniawa śpiewa o BOLESNYM ROZSTANIU z Nikodemem Rozbickim?! "W jeden moment siedem lat, zniknąć nagle ma ot tak"