Pete Davidson przedstawia się jako komik i epizodyczny aktor. Nie ma jednak co zakłamywać rzeczywistości, że największy rozgłos zapewniły mu głośne romanse z bohaterkami amerykańskiej popkultury. Na obszernej liście jego sercowych podbojów znajduje się m.in. Ariana Grande, której zdążył się oświadczyć po zaledwie miesiącu znajomości. Ostatecznie pół roku później przestali figurować w mediach jako para.
Następnie celebryta ulokował swoje uczucia w Kim Kardashian, która zatrzymała go przy sobie aż na 9 miesięcy. Takiego stażu nie udało się osiągnąć żadnej z jej poprzedniczek ani następczyń. W międzyczasie kojarzono go z Kaią Gerber i Emily Ratajkowski, lecz ich relacje okazały się na tyle krótkotrwałe, że sami zainteresowani prawdopodobnie zdążyli już wymazać z pamięci te wstydliwe epizody. Mężczyzna pozostaje wierny swemu kluczowi doboru partnerek zgodnie z którym rozgląda się wyłącznie za paniami posiadającymi doświadczenie w świecie show-biznesu. Nic więc dziwnego, że od niedawna publicznie obściskuje się i wymienia śliną z Elsie Hewitt. Biorąc pod uwagę jego deklaracje, brytyjska modelka może mówić o prawdziwym szczęściu...
Pete Davidson pozbywa się swoich licznych tatuaży
Niewątpliwym znakiem rozpoznawczym 31-latka, poza zmienianiem partnerek jak rękawiczki, są jego liczne malowidła skórne. Amerykanin odwiedzał studia tatuaży ponad 200 razy (!), wzbogacając kolejne fragmenty skóry o różnego rodzaju napisy, zabawne obrazki czy deklaracje miłości do byłych dziewczyn, jak np. widoczna na karku sentencja "mille sendresse" powstała w czasie tworzenia związku z Arianą Grande. Po wielu latach zadawania sobie bólu i inwestowania w to niemałych pieniędzy, postanowił zlikwidować prawie wszystkie dziary pokrywające niemal całe jego ciało.
Pete Davidson w rozmowie z magazynem "Variety" opowiedział, że najwięcej pracy wymaga usuwanie kolorowych rysunków. Na pierwszy ogień poszły ramiona, ręce i szyja. W najbliższym czasie będzie pozbywać się wzorów widocznych na plecach.
To jak położyć rękę na grillu i spalić warstwę skóry. Potem trzeba dbać, by wszystko się poprawnie zagoiło. Nie będę kłamał, to jest do bani - zobrazował ból towarzyszący mu podczas regularnych wizyt w gabinetach medycyny estetycznej.
31-latek przyznał, że do tej ogromnej zmiany skłonił go czas pandemii. To właśnie wtedy zrozumiał, że tatuaże były jego formą ucieczki od świata zewnętrznego i przysłaniania odsuwanych na bok problemów. Proces ich usuwania zapoczątkował w pamiętnym 2020 r., przeznaczając na to dotychczas ponad 200 tysięcy dolarów. Wszystko wskazuje na to, że ostatnie malunki znikną z powierzchni jego skóry dopiero za około 10 lat. Zdecydował się pozostawić tylko te, które mają dla niego największe znaczenie.