Tamara Arciuch gorzko o skutkach rozwodu z Szycem i związku z Bartłomiejem Kasprzykowskim: "Zostałam ZNISZCZONA MEDIALNIE"
Tamara Arciuch udzieliła wywiadu, w którym wróciła wspomnieniami do początków relacji z Bartłomiejem Kasprzykowskim. Aktorka nie ma wątpliwości, że rozwód z mężem i związek z kolegą z planu położyły się cieniem na jej karierze.
Tamara Arciuch to jedna z tych aktorek, które mogą pochwalić się ukończeniem szkoły filmowej. Zaczynała na deskach teatru, na szklanym ekranie debiutując w 1997 roku w filmie "Młode wilki 1/2". Szerszą rozpoznawalność przyniosła jej jednak rola Karoliny Łapińskiej w "Niani".
Swego czasu media żywo interesowały się życiem prywatnym Tamary. Wszystko za sprawą relacji z Bartłomiejem Kasprzykowskim. W 2008 roku pozostając bowiem żoną Bernarda Szyca, związała się z zapoznanym na planie "Halo Hans!" Bartkiem. O znajomości aktorów rozpisywały się wówczas wszystkie tabloidy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tamara Arciuch: "W Polsce lubi wkładać się aktorów do szuflady"
Tamara Arciuch wspomina początki związku z Bartłomiejem Kasprzykowskim
Niedawno o niełatwych początkach ich związku opowiadał Kasprzykowski, a teraz głos zabrała Arciuch. 50-latka w podcaście "Wprost Przeciwnie" otworzyła się na temat okresu, gdy razem z ukochanym byli na językach. W rozmowie z Pauliną Socha-Jakubowską wyznała, że za sprawą głośnego rozwodu z ojcem swojego syna Krzysztofa, ucierpiała jej kariera.
W pewnym momencie zostałam - można powiedzieć - zniszczona medialnie. Kiedy moja kariera była w bardzo takim dobrym momencie. Myślę, że to, co się wtedy zadziało, na pewno miało na to wpływ, że ona się nie potoczyła tak, jakby mogła się potoczyć - powiedziała gorzko, uściślając:
Mówię o rozwodzie i początku związku z moim partnerem Bartkiem.
Aktorka wróciła wspomnieniami do momentu, gdy jej znajomość z Kasprzykowskim rozwijała się na oczach całej Polski.
Ta nagonka była wtedy taka dość intensywna. Przez dwa lata właściwie nie było tygodnia, żebym się nie pojawiała na okładce jakiejś szmatławej gazety. Paparazzi chodzili za nami wszędzie, nie można było się ruszyć. To było takie poczucie zaszczucia - opowiedziała o tamtym czasie, dodając, że tamtejsza showbiznesowa rzeczywistość była zupełnie inna niż teraz.
Nie było wtedy Facebooka, Instagrama, gdzie można byłoby napisać coś od siebie. Wtedy miałam takie poczucie, że wchodzenie w dialog z tabloidami pogorszy sytuację. Nie wiem, czy to było dobre podejście. Tak wtedy uważałam. Nie odzywałam się. Poszłam w końcu do sądu i wygrałam trzy procesy z każdym z tych wydawnictw. Ale to nie zmieniło takiego ogólnego obrazu.
Tamara Arciuch o tym, że kobiety mają trudniej
Tamara przyznała również, że to jej wtedy obrywało się bardziej.
(...) Kobieta niestety dostaje zawsze większe cięgi niż facet. (...) Facet, który zalicza dziewczyny, to jest zdobywca i casanova, a dziewczyna - wiadomo, jak się ją wtedy nazywa. To pokutuje i będzie jeszcze pokutować długo w mentalności - powiedziała w podcaście.
Pamiętacie nagonkę na Arciuch?