Im bliżej 69. Konkursu Piosenki Eurowizji, tym Justyna Steczkowska zyskuje coraz więcej głosów uznania, zwłaszcza ze strony zagranicznej publiczności. Dziennikarze śledzący uważnie każdą edycję wydarzenia rozpływają się nad jej wokalnym progresem. Poza czterooktawową skalą głosu artystka zachwyca też formą i prezencją, które z pewnością będą jej dodatkowymi atutami na scenie w Bazylei.
Wokalistka podpisała się pod słowami przepytującego ją dziennikarza Pudelka, Piotra Grabarczyka, że udało jej się zjednoczyć środowisko eurowizyjne. Jak przyznała, "nie ma rozdźwięku pomiędzy wyborem publiczności a wszystkimi innymi ludźmi".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Justyna Steczkowska wróciła wspomnieniami do poprzedniego udziału w Eurowizji
Wykonawczyni utworu "Gaja" ma świadomość, jak wielka odpowiedzialność spoczywa na niej jako tegorocznej reprezentantce w konkursie o międzynarodowym prestiżu. Dziennikarz rozmawiający z nią na kilkanaście dni przed wylotem do Szwajcarii zapytał ją o to, "czy czuje presję dobrego wyniku". Wówczas Justyna nawiązała do występu sprzed 30 lat i... Lewandowskiego.
Ja tak miałam 30 lat temu, że uległam tej presji i to było dla mnie straszne, bo wtedy wróciłam z 18. miejscem i czułam się jak Lewandowski po przegranym meczu. To było naprawdę trudne, byłam młodą dziewczyną, dopiero zaczynałam karierę, byłam przed wydaniem "Dziewczyny szamana" i to był prawdziwy cios we mnie. Niczyja wina, piosenka jest piękna, do dzisiaj święci triumfy wśród moich fanów. Jest wielu eurowizyjnych fanów, którzy nadal kochają tę piosenkę i bardzo się wzruszają, jak jej słuchają - opowiedziała.
Justyna Steczkowska po upływie trzech dekad podchodzi do swojego ponownego udziału w Eurowizji ze zdecydowanie spokojniejszą głową. Co prawda bardzo zależy jej na uzyskaniu możliwie jak najwyższego miejsca i zjednania sobie przychylności widzów z innych państw, lecz wyraźnie dała do zrozumienia, że werdykty publiczności bywają bardzo zaskakujące, zwłaszcza w przypadku tego konkursu.
Wrócić na Eurowizję po 30 latach to jest naprawdę wyzwanie, muszę przyznać, że tak. Jestem już dojrzałym człowiekiem, no nie ma co porównywać z tym, co było 30 lat wcześniej. Narzucanie sobie presji i życie pod pręgierzem innych ludzi przynosi same złe emocje, to jest po prostu niepotrzebne. Ja nie jestem w stanie ani zbawić świata, ani zrobić niczego, co pod presją innych ludzi będzie dobre. To jest po prostu niemożliwe. Ja muszę sama wiedzieć czego chcę, zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby było naprawdę super, dać ludziom z siebie maksimum dobrej energii i dobre show. Jak oni to ocenią, to jest poza mną, ja nic nie mogę więcej zrobić.
Pudelek trzyma kciuki.
ZOBACZ TEŻ: Justyna Steczkowska wprost o swojej rozpoznawalności za granicą: "Jestem zupełnym NOŁ NEJMEM"