Nie da się ukryć, że Justin Timberlake czasy świetności ma zdecydowanie za sobą. Choć niesieni nostalgią ludzie wciąż chętnie przychodzą na jego koncerty, wokalista nie ma ostatnio najlepszej prasy. Słaba sprzedaż płyty, przyłapanie na jeździe po pijaku i lawina plotek o kryzysie w małżeństwie z Jessicą Biel to tylko niektóre z jego problemów wizerunkowych.
Justin Timberlake nakrzyczał na swoją ekipę podczas koncertu
Timberlake wciąż jednak może liczyć na wsparcie fanów, którzy mając w pamięci jego dawne przeboje, tłumnie stawiają się na koncertach swojego idola. Ostatnio jednak i ich czekała przykra niespodzianka. Podczas występu Justina na angielskim festiwalu Lytham Festival doszło do wpadki technicznej. Gdy gwiazdor śpiewał swój hit "Cry Me A River" nagle posłuszeństwa odmówiło nagłośnienie, co zaowocowało przerwą w koncercie. Ekipa techniczna szybko starała się zaradzić problemowi i wyjaśnić wokaliście, co się dzieje, ale zirytowanemu Timberlake'owi puściły nerwy. Sieć szybko obiegło wideo, na którym wściekły Justin krzyczy na członków swojego zespołu. Z uwagi na wyłączony mikrofon wokalisty nie słychać dokładnie co wykrzyczał w kierunku technicznych, ale sądząc po jego mimice i mowie ciała, nie była to wiązanka serdecznych życzeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Takie zachowanie Timberlake'a nie przypadło do gustu internautom, którzy są zdania, że nawet w tak stresującej sytuacji powinien być w stanie opanować nerwy i nie wyżywać się na bogu ducha winnej ekipie technicznej.
"Strata panowania nad sobą przy ekipie, która ci pomaga, jest uważana za skrajnie nieprofesjonalne w świecie występów na scenie", "Rozumiem, że to może być frustrujące, ale dlaczego on tak się wściekł. Przecież widać, że próbują to naprawić", "On i tak jest do niczego", "Wściekł się, bo ucięło mu taśmę z playbackiem i musiał naprawdę zacząć śpiewać?" - czytamy pod nagraniem, które odtworzono już blisko 650 tysięcy razy.
Zobaczcie, jak Justin zareagował na problemy techniczne. Mógł sobie darować krzyki?