Wybieramy ŻENADĘ ROKU 2025! Samolotowa afera Martyniuka, Korczarowski w oktagonie czy film Wersow i Friza?
W tym roku niektóre gwiazdy zrobiły wszystko, żebyśmy ani na chwilę nie zapomnieli, czym jest prawdziwa żenada. W naszym przeglądzie zebraliśmy sytuacje, obok których nie dało się przejść obojętnie: od wpadek na wizji po popisy, które przeszły już do historii. Zajrzyjcie, przypomnijcie sobie najgłośniejsze akcje ostatnich miesięcy i sprawdźcie, która z nich zasługuje na miano tej najbardziej spektakularnej. Na końcu artykułu czeka na was formularz, w którym możecie oddać głos na Największą Żenadę Roku 2025.
Rok 2025 powoli dobiega końca, więc to dobry moment, aby zebrać w jednym miejscu sceny, po których wielu z nas łapało się za głowę. W ostatnich miesiącach gwiazdy dostarczały żenady na każdym możliwym poziomie, od niefortunnych wypowiedzi po popisy, których nie da się odzobaczyć. Skoro i tak będziemy to wspominać, zróbmy to wspólnie i bez taryfy ulgowej.
Przygotowaliśmy przegląd największych żenad mijającego roku, a teraz czas na wasz werdykt. Na końcu artykułu znajdziecie formularz, za pośrednictwem którego możecie zagłosować na swojego "faworyta", lub po prostu zostawić like'a pod zdjęciem. W głosowaniu można wziąć udział do końca grudnia, więc jeśli jakaś historia wyjątkowo was rozbawiła albo zażenowała, to pora wybrać tę jedną jedyną.
Podczas jubileuszowej edycji "Tańca z Gwiazdami" emocji na parkiecie oraz za kulisami zdecydowanie nie brakowało. Choć obecnie największym pokłosiem polsatowskiego show są spekulacje na temat relacji Katarzyny Zillmann i Janji Lesar, trudno nie wspomnieć kontrowersyjnego zachowania pary numer 7. Agnieszka Kaczorowska i Marcin Rogacewicz, którzy, mimo że na parkiecie "leciały wióry", odpadli dość wcześnie i wywołali spore zamieszanie swoim zachowaniem. Po eliminacji celebrytka udzieliła rzewnej przemowy, choć to nie ona była gwiazdą, zarzucając skrajny hejt wobec ich duetu oraz wytykając kolegom niski poziom umiejętności. Po wszystkim gołąbeczki nie pożegnały się z innymi i szybko zwinęły się do domu. Wisienką na torcie był przysłowiowy środkowy palec pokazany stacji, kiedy to zakochani nie pojawili się na nagraniach programu kabaretowego.
Tańczysz lepiej niż niejedna osoba tutaj, z czego jestem bardzo dumna. Cieszę się, że możemy wrócić do domu i schować się wreszcie przed całym tym hejtem, którego bardzo doświadczyliśmy i który bardzo bolał. [...] Przy tym poziomie rywalizacji, który panuje w tej edycji, bardzo się cieszę, że możemy już sobie tańczyć, bo na pewno będziemy tańczyć dalej, tylko dla siebie - wypaliła na pożegnanie.
Mimo deklaracji Agi o "schowaniu się", para numer 7 jest teraz obecna wszędzie, gdzie się da, poza Polsatem, i ochoczo reklamuje swój spektakl taneczny. Coś nie wyszło?
Nie jest tajemnicą, że Daniel Martyniuk jest obecny w rodzimym show-biznesie wyłącznie za sprawą sławnego ojca i licznych kontrowersji ze swoim udziałem. Ostatnio jednak latorośl "króla disco polo" sięgnęła wyżyny i awanturując się pod wpływem alkoholu o piwo na pokładzie samolotu, doprowadził do awaryjnego lądowania maszyny. Skończyło się wyprowadzeniem w kajdankach i międzynarodową "sławą".
W pewnym momencie zrobiło się gorąco, na zasadzie, że on zaraz drzwi będzie próbował forsować. Stewardesy go osaczały, rozmawiały, próbowały [uspokajać, przyp. red.], a on, jakby mógł, to by tam do rękoczynów doszło - mówiła pasażerka lotu dla "Faktu".
Po tym, jak Piotr Korczarowski został wyrzucony z Konfederacji za bycie w związku z nierozwiedzioną jeszcze Marianną Schreiber, polityk postanowił szukać szczęścia na patowalkach w klatce. Jego "debiut" nastąpił w starciu z Mariuszem Ząbkowskim, uprawiającym sztukę dragu pod pseudonimem Dżaga. Zanim doszło jednak do walki, którą, nota bene, Piotr przegrał, nie omieszkał on wraz ze swoją już byłą ukochaną zaprezentować dyskusji na rynsztokowym poziomie, nazywając przeciwnika "niemęskim" czy "zwierzęciem". Po łomocie, jaki Korczarowski dostał od Mariusza, nie zrezygnował jednak z walk. Ostatnio nawet, chcąc kogoś uderzyć, sam nabił sobie limo pod okiem. Klasa?
Aneta Zając ma za sobą spektakularną metamorfozę, efektami której chętnie dzieli się w mediach. Niestety nie umknęło to uwadze jej byłego partnera i ojca dwójki dzieci. Wszystko za sprawą ciekawskiego internauty, który pod wideo aktora na TikToku postanowił zapytać go, co sądzi o przemianie eks.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Mikołaj Krawczyk KĄŚLIWIE komentuje metamorfozę Anety Zając: "Może wreszcie znajdzie jakiegoś faceta i odczepi się ode mnie"
Sylwią, moją pierwszą i jedyną żoną, ani Agnieszką nigdy nie będzie, ale super, że w końcu schudła. Może wreszcie znajdzie jakiegoś faceta i odczepi się ode mnie - wypalił Krawczyk.
Piotr Mróz w piątym odcinku "Good Luck Guys" najwyraźniej pomylił reality show z plemiennym rytuałem zwycięstwa. Po wyeliminowaniu rywali nie poprzestał na radości z wygranej, tylko wpadł w szał pełen wrzasków, wulgaryzmów i uderzania pięścią w piach, jakby próbował udowodnić dominację nad całą wyspą. Zamiast sportowej rywalizacji widzowie dostali pokaz furii, który wprawił w zakłopotanie nawet jego sojuszników. Pojawiły się komentarze o agresji, apele o opamiętanie i próby gaszenia pożaru, bo emocje Mroza szybko wymknęły się spod kontroli.
Do domu, ku*wa! Do domu, ku*wa! - padło z jego ust.
Dawid Woliński postanowił przypomnieć, że moda nie jest jedyną dziedziną, co do któej ma kategoryczne opinie. Podczas niewinnej rozmowy o letnich stylizacjach projektant niespodziewanie skręcił w stronę gastronomii i obyczajów przy stole, ogłaszając, że karmienie piersią w restauracji jest dla niego "niefajne". Według jurora "Top Model" jedzenie powinno odbywać się w ciszy i spokoju, najlepiej z dala od matek, dzieci i wszelkich bodźców, które mogłyby zakłócić celebrację obiadu za cztery cyfry. W pakiecie pojawiła się też pochwała restauracji tylko dla dorosłych oraz wizja idealnych dzieci, które dziękują za obiad i grzecznie znikają.
A, Jezus, ja jeszcze nie znoszę tego karmienia w restauracji, jak panie karmią dzieci. To też jest dla mnie takie niefajne, że przy stoliku obok wyjmuje pani piersi, karmi dziecko. Ostatnio bardzo mocno taki fakt mnie prześladuje - filozofował w rozmowie z Pudelkiem.
Radzimir Dębski zbiera owacje na świecie, prowadzi orkiestrę dla Snoopa Dogga i zachwyca publiczność projektem "JIMEK Symfonicznie", ale w rodzinnym domu aplauz najwyraźniej mu się nie należy. Krzesimir Dębski w telewizji postanowił ostudzić zachwyty, sugerując, że to, co robi syn, to raczej "łatwizna", wycinanie cudzych fragmentów i dodawanie bitów, czyli coś, co on sam robił kiedyś dla żartu. Ojciec wolałby, aby syn pisał "prawdziwe" utwory, a świat hip hopu i remiksów najwyraźniej nie robi na nim wrażenia. Afera gotowa, bo internet szybko uznał, że nawet międzynarodowe sukcesy nie chronią przed rodzicielską zawiścią.
Robiłem to jako żart, a potem się okazało, że to jest teraz popularne i to jest prawdziwa jakaś sztuka wielka. Bardzo się dziwię - mówił w programie "PRZEmiana".
Premiera "Hamleta" w Teatrze Narodowym miała być świętem sztuki, ale szybko zamieniła się w "lekcję pokory" dla reportera śniadaniówki. Jan Englert uznał pytania o sens wystawiania Szekspira za "banalne do bólu", po czym przeszedł do wykładu o Wikipedii, TikToku i klikaniu zamiast myślenia. Gdy rozmówca spróbował zmienić temat, aktor postawił kropkę nad i, informując na wizji, że wywiad go nudzi, a jeśli ktoś "lubi sztuczną inteligencję, to leży". Afera gotowa, bo zamiast promocji spektaklu widzowie dostali pokaz scenicznej arogancji i pożegnanie w stylu "do widzenia".
Strasznie pan mnie nudzi, przepraszam bardzo, ale pan jeden temat jątrzy w kółko, ja mam odpowiadać w kółko na to samo pytanie. Koniec. Jak pan lubi sztuczną inteligencję, to pan leży. Do widzenia! - skwitował Englert w wywiadzie dla "Halo, tu Polsat".
Friz i Wersow zamienili zniknięcie z internetu w ślub, a ślub w pełnometrażowy film, który szturmem zdobył kina, choć niekoniecznie serca widzów. Produkcja okazała się kasowym hitem, ale jednocześnie jednym z najgorzej ocenianych tytułów w historii polskiego kina, z notami tak niskimi, że wyprzedzanie "Smoleńska" stało się nowym osiągnięciem. Gdy pojawiły się pytania o fatalne recenzje, influencerzy znaleźli proste wyjaśnienie. To nie film jest problemem, tylko "ludzie z branży", którzy robią im na złość, oraz widzowie, którzy rzekomo filmu nie widzieli. Afera gotowa, bo nic tak nie łączy miłości i kina jak teoria spiskowa tłumacząca ocenę 1,6 na IMDb.
Raczej nikt, kto te opinie wystawia, nie oglądał filmu, bo zawsze, jak się pytamy, to ludzie mówią, że im się podoba - zapewniał influencer.
Poniżej znajdziecie formularz, za pośrednictwem którego możecie zagłosować na żenadę, która waszym zdaniem absolutnie przewyższyła wszystkie inne. Na zgłoszenia czekamy do końca grudnia.