Niedawno Zenek Martyniuk zdecydował, że ze swojej miłości do słodyczy zrobi biznes. We współpracy z kolegą, który zajmuje się produkcją słodyczy, stworzył swoją dubajską czekoladę. Za przysmak z nadzieniem pistacjowym i "akcentem malinowym" trzeba zapłacić 100 zł. Produkt doczekał się już oceny Książula, który miał kilka zarzutów. Opublikował na Intagramie nagranie, na którym próbuje dubajskiej czekolady Zenka. Uznał ją za zbyt słodką i przede wszystkim nie rozumie, skąd tak wysoka cena.
To jest na maksa przesłodzone, chyba najsłodsza rzecz, jaką jadłem. Fajnie się chrupie. Czy ja myślę, aby ta czekolada była jakoś super jakościowa? Normalna, dobra czekolada. To nie jest tak, że po jednej kostce masz dosyć. Ale czemu taka droga? - ocenił.
Zenek Martyniuk broni swojej czekolady
Zenek Martyniuk w rozmowie z Plejadą odniósł się do zarzutów. Rozpoczął od wyjaśnień dotyczących połączenia czekolady z malinami, które miały sprawić, że produkt będzie mniej słodki. Równocześnie zadeklarował, że jeśli trzeba coś zmienić, to jest skłonny udoskonalić recepturę.
Czekolada musi być słodka! Ale właśnie dlatego dodaliśmy malinową posypkę, żeby złamać delikatnie ten smak, tą malinką. Jest dobra, ale jeśli trzeba coś poprawić, to będziemy nad tym pracować, żeby smak był perfekcyjny, ale mi się wydaje, że taka właśnie powinna być - zaczął.
Kontynuując, rozprawiał o tym, z jakim poświęceniem zaangażował się w testowanie smaków. Po sprawdzeniu własnymi kubkami smakowymi gwiazdor disco-polo uznał, że wybrał najlepszy z nich.
Ja spędziłem pół dnia na próbowaniu tych czekolad. Było wiele próbek i w sumie zjadłem pewnie sporo tych tabliczek, ale mam nadzieję, że wybrałem fajny smak. Mi w każdym razie bardzo smakuje.
Zachwycony swoim produktem odniósł się także do jego ceny. Martyniuk deklaruje, że wynika ona z jakości używanych przez producenta składników.
My używamy belgijskiej czekolady, a wiadomo, że to najlepsza czekolada na świecie. Wprawdzie nazywa się "dubajska", ale czekolada jest belgijska. Zresztą te inne dubajskie czekolady też najczęściej mają belgijskie składniki, a dobre składniki muszą kosztować. To wszystko jest świeżutkie, więc nie może to kosztować 10 czy 20 zł. Ta czekolada jest konkretna, to i cena musi być konkretna - wyjaśnił.
Na koniec przyznał, że kwestia ceny nie leżała w jego kompetencjach. Filozoficznie stwierdził też, że lepiej zafundować sobie drogi słodki smakołyk niż butelkę płynu zmieniającego świadomość.
Poza tym ja tego nie ustalam. To robi producent. On stwierdził, że to wymaga tyle pracy, tyle składników i musi tyle kosztować. Ale przecież są też różne rozmiary tych czekolad, chyba cztery, więc można sobie wybrać. Nie trzeba od razu kupować dużej. Można sobie kupić malutką za parę złotych, spróbować i się zastanowić. Lepiej kupić czekoladę niż pół litra alkoholu - podsumował.