Aneta Glam o facecie Caroline Derpienski: "Ropuch". Druga strona grzmi: "Nikt nie chce podziwiać twoich silikonowych BIMBAŁÓW"
Wojna Anety Glam i Caroline Derpienski to niekończąca się historia. Pora na kolejną rundę i znów poszło o obecność na jednym z eventów. "Wyzywanie ludzi pokazuje tylko jej pychę oraz narcyzm" - mówi nam druga z nich. Nadążacie jeszcze?
Wojna Anety Glam i Caroline Derpienski ciągnie się już od miesięcy. Obie obrzucały się inwektywami tyle razy, żeby chyba mało kto pamięta, od czego to tak naprawdę się zaczęło. Podejrzewamy jednak, że przynajmniej część z was kojarzy pamiętną "aferę eventową", gdy obie trafiły na tę samą imprezę sylwestrową w Miami. A nawet jeśli nie, to zapewne i tak wiecie, jak to się mogło skończyć.
Kolejna "afera eventowa" Glam i Derpienski. Mamy komentarz drugiej strony
Niedawno informowaliśmy o przeprowadzce Anety, która mieszka obecnie nieopodal rezydencji Donalda Trumpa. Była tam zresztą niedawno na imprezie, na którą wejściówki, jak sama wspominała, kosztują 500 dolarów. Teraz znów pojawiła się w jego posiadłości na charytatywnym evencie, co ogłosiła na Instagramie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tyle pieniędzy potrzebuje na życie w Miami Aneta Glam. Zdziwisz się
Glam pochwaliła się nagraniem, serią zdjęć, a nawet ceną tego, co miała tego dnia na sobie. Za sukienkę od Stelli McCartney zapłaciła ponad 11 tysięcy złotych, za torebkę natomiast 9,5 tysiąca. Między InstaStories z relacją z imprezy pojawił się też u niej krótki wpis, w którym Aneta sugeruje, że ktoś - i chyba wszyscy wiemy kto - nie przyszedł do Trumpa z jej powodu.
Kupiła bilecik General Admission, domyśliła się, że ja tam będę w VIP, więc nie przyszła - pisze. Znowu musiałaby stać przy barze koło toalety ze swoim ropuchem i podziwiać mnie z daleka.
To oczywiście nawiązanie do imprezy noworocznej, o której już wspominaliśmy. Nie pozostało nam więc nic innego, jak zapytać o zdanie drugą ze stron. W rozmowie z nami Caroline Derpienski znów uderza w swoją nemezis.
Hipokrytka. Przez 2 lata gnębiła mnie za uczestnictwo w eventach u Trumpa i na swoim profilu obrażała prezydenta, a teraz sama kopiuje to, co ja już widziałam i przeżyłam w Mar-a-Lago i chodzi tam szukać kolejnego amanta, który będzie jej bankomatem, bo jeden poszedł w siną dal - grzmi. Wpłaciłam 1000 dolarów na fundację organizującą ten event, a ona tylko 500.
Ponadto Caroline życzliwie wyjaśnia, że w rezydencji Trumpa nie ma żadnej strefy VIP, więc jej zdaniem Aneta mija się z prawdą. Zarzuca jej też pychę i manię wielkości.
U Trumpa nie ma baru, to nie pub ani bar mleczny. Również nie ma podziału na gorszych i lepszych, ponieważ do dyspozycji jest jedynie ogród z basenem oraz sala balowa, nie ma nigdy żadnych stref VIP ani wydzielonych segmentów. Każdy zawsze swobodnie porusza się wedle uznania - poucza "dobrą znajomą". Wyzywanie ludzi od ropuchów pokazuje tylko jej pychę oraz narcyzm. "Podziwiać mnie z daleka", jakby było co, mania wielkości, wybujałe ego i brak samokrytycyzmu.
Na koniec, w swoim stylu, wystosowała też do Glam jeszcze kilka gorzkich słów.
Anetka, uwierz mi, nikt nie chce podziwiać twoich silikonowych bimbałów. Jest tyle pięknych, młodych dziewczyn wokół, że każdy by prędzej do toalety uciekł, widząc takie cudo jak Glam.
I tak to leci w tych Stanach... A to zapewne wciąż nie koniec. Jesteście gotowi?