W piątek wieczorem w Hurghadzie doszło do tragedii, w której zginęły dwie obywatelki Niemiec. 27-letni student z Egiptu wdarł się na teren ośrodka wypoczynkowego i zaatakował nożem turystów. Na strzeżoną plażę w kurorcie przepłynął najprawdopodobniej z kąpieliska miejskiego.
Oprócz ofiar śmiertelnych byli również ranni. Napastnik został obezwładniony przez personel hotelu i przekazany policji. Choć początkowo mówiło się, że wśród rannych mogą być Polacy, Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaprzeczyło tym informacjom.
Nie potwierdza się, że w zdarzeniu w Hurghadzie ucierpiał obywatel RP - napisano na oficjalnym profilu MSZ na Twitterze.
Nożownik przebywa obecnie w areszcie w Kairze. Jak podała agencja AFP, powołując się na źródła sądowe i służby bezpieczeństwa Egiptu, w trakcie przesłuchania mężczyzna przyznał się, że jest wyznawcą ideologii dżihadyzmu i dokonał ataku w imię Allaha. Wcześniej nic nie wskazywało jednak na to, że może być agresywny.
Mężczyzna wcześniej nie był karany i cieszył się dobrą opinią - pisze dziennik Al-Masri al-Jum.
W związku z atakiem, na terenie Hurghady wzmocniono środki bezpieczeństwa - przed hotelami czuwają strażnicy, a ulice są patrolowane.
Według jednego ze świadków w trakcie ataku napastnik miał krzyczeć "odsuńcie się, nie chcę Egipcjan", co jednoznacznie wskazuje na to, że z premedytacją wybrał na cel obcokrajowców.