Doda ujawnia kulisy związku z Emilem Haidarem: "Uciekłam od niego POD OSŁONĄ NOCY"
Doda i Emil Haidar zaczęli spotykać się w 2015 roku, doszło nawet do zaręczyn. Jednak niedługo potem okazało się, że od miłości do nienawiści jest tylko krok. Ich konflikt zakończył się w sądzie. Haidar oskarżył Dodę o szantaż i wymuszenia, co zapoczątkowało długotrwałą batalię prawną. Teraz piosenkarka postanowiła opowiedzieć swoją wersję wydarzeń.
Pod koniec stycznia Doda została uznana za winną w sprawie dotyczącej zastraszania jej byłego partnera, Emila Haidara. Proces, który toczył się przez blisko osiem lat, zakończył się wyrokiem skazującym: rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz grzywna w wysokości 100 tys. zł. Dodatkowo Doda została zobowiązana do zapłacenia nawiązki na rzecz Haidara oraz pokrycia kosztów sądowych.
Sprawa dotyczyła zarzutów o nasłanie czterech mężczyzn, którzy mieli zastraszać Haidara, by wycofał oskarżenia przeciwko piosenkarce. Sąd uznał, że Doda działała "z tylnego siedzenia" - miała wpływ na przebieg wydarzeń, mimo że sama zaprzeczała jakiejkolwiek wiedzy o zastraszaniu.
Temat byłego narzeczonego powrócił niespodziewanie w nowym wywiadzie, jakiego piosenkarka udzieliła Ani Kolasińskiej. Doda opowiedziała o życiu z Emilem Haidarem, które - jak przyznała - było dla niej wówczas prawdziwym koszmarem. Podczas rozmowy wspomniała między innymi o niepokojących sytuacjach z udziałem policji, która miała być w bliskich relacjach z jej ówczesnym partnerem.
Po całej akcji z Emilem Haidarem, gdzie naprawdę przeżyłam małe piekiełko, z policją, która była z nim bardzo zaprzyjaźniona - potrafiła mi dzwonić w domofon, nachodzić mnie codziennie pod byle pretekstem, zatrzymywać mnie na moim osiedlu "pozdrowienia od pana Haidara". Czy później, jak po pierścionek przyszli - byłam z nim 10 miesięcy, uciekłam od niego 11 miesiąca pod osłoną nocy, jak w filmie - powiedziała.
W dalszej części rozmowy piosenkarka otworzyła się jeszcze bardziej, dzieląc się bolesnymi szczegółami tego, co działo się po rozstaniu z Emilem Haidarem. Choć liczyła na to, że mimo napiętej relacji uda się uniknąć medialnego zamieszania i dramatów sądowych, rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Pomyślałam, że okej nie było to miłe rozstanie, ale przynajmniej nie będzie syfu w mediach. I ja nagle dostaje pierwszy pozew - zwrot wszystkich prezentów, potem drugi pozew - zwrot pierścionka zaręczynowego, trzeci pozew - za zmuszanie do określonych czynności. Czyli za to, że powiedziałam mu, że jak się nie przyzna, że jest alkoholikiem przed swoją rodziną i nie powie, co mi robi, jak się zachowuje i z czym się mierze, to pokaże te wszystkie filmiki, co on odwala w miejscach publicznych, na moich koncertach. To jest proces, który przegrałam. Sędzia powiedziała: "zmuszanie do określonych czynności, winna".
Podczas wywiadu Doda zdobyła się na kolejne szczere wyznanie, przyznając, że rzeczywiście porysowała samochód swojego byłego narzeczonego - co, jak się później okazało, stało się podstawą do kolejnego pozwu sądowego. Piosenkarka nie próbowała się tłumaczyć ani umniejszać swojego czynu, mówiąc wprost:
Kolejny pozew o porysowanie samochodu. Tutaj nie będę się wybielać. No już potem bardzo się rozkręcił, to już była żona Giertycha, którego zatrudnił stwierdziła, że wrobią mnie w gwałt. Do tego zatrudnili "Fakt" i zrobili nagonkę na mnie. Wymyślili, że ja go upiłam – a uwierz mi, naprawdę nie trzeba było go namawiać. Dodatkowo nawrzucałam mu mnóstwo tabletek gwałtu i zgwałciłam go analnie - opowiadała, mówiąc w co rzekomo chcieli wrobić ją prawnicy Haidara.