Dominika Gwit w 2014 roku przeszła spektakularną metamorfozę i schudła aż 50 kilogramów. Jej przemiana była szeroko komentowana w mediach, jednak sama aktorka przyznała, że odchudzanie nie przyniosło jej szczęścia. Wspomina, że stała się wtedy najsmutniejszym człowiekiem na świecie, co negatywnie wpłynęło na jej stan psychiczny. Musiała także zmierzyć się z efektem jojo.
Przyszedł ten moment, w którym po tym głodzeniu się przytyłam z powrotem te 50 kilogramów bardzo szybko, bo przecież mój organizm był zagłodzony i ja tyłam od miski ryżu 3 kg. Stanęłam przed lustrem, spojrzałam na siebie i powiedziałam: "Wróciłaś". Nagle zaczęłam śpiewać, bo kocham śpiewać, ta radość życia wróciła (...) Przytyłam, wróciłam do siebie, zaczęłam się uśmiechać, zaczęłam śpiewać, zaczęłam żyć - powiedziała w rozmowie z Magdą Mołek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Temat wyglądu aktorki, choć coraz rzadziej pojawia się ona na publicznych wydarzeniach, wciąż jest obecny w mediach. Został także poruszony w rozmowie zatytułowanej "Głodziłam się przez rok i schudłam 50 kg", która pojawiła się na kanale GRUBE HISTORIE. Dominika Gwit opowiedziała w niej o swojej walce i zapewniła, że ma bardzo duże poczucie własnej wartości oraz zdrową relację ze swoim ciałem. Dlatego tak bardzo bolą ją komentarze sugerujące, że promuje otyłość.
Siedząc tu, nie promuję otyłości, bo żyję. Wychodząc z domu, nie promuję otyłości. Wychodząc na scenę, nie promuję otyłości. Ja po prostu jestem gruba i żyję, bo mam prawo do życia, tak jak każdy inny człowiek. I nikt mi nie powie, że w związku z tym, że jestem gruba, mam siedzieć w domu. Każdy, kto tak mówi, jest chory psychicznie i powinien się zacząć leczyć, bo ludzie są różni, a organizmy są różne - zaczęła swoją wypowiedź aktorka.
W dalszej części rozprawiła się ze stereotypem, że nadmierna masa ciała to jedynie kwestia wyboru, lenistwa czy braku dyscypliny, podczas gdy w rzeczywistości przyczyny mogą być znacznie bardziej złożone – od problemów zdrowotnych po uwarunkowania metaboliczne.
Ja nie jestem gruba dlatego, że chcę być gruba. Jestem gruba dlatego, że choruję i nie umiem walczyć codziennie z tą chorobą, będąc na diecie redukcyjnej, codziennie chodząc na bieżni, pływając, bo mam życie. Mam dziecko, mam rodzinę, mam pracę, mam życie. I chcę żyć. Chcę z tego życia korzystać. Nie będę mogła z niego korzystać, jeśli będę ważyła 160 kg, więc robię wszystko, żeby tę otyłość okiełznać i żeby nie tyć, żeby nie pozwolić mojemu ciału umrzeć. Robię wszystko, żeby tak było, ale z drugiej strony nie mam siły na to wszystko, bo chcę żyć. Ale to nie znaczy, że się niezdrowo odżywiam, że żyję niehigienicznie. Po prostu choruję na otyłość. Mój organizm nie umie zmetabolizować tego, co dostaje - zapewnia.