Esmeralda Godlewska OKŁAMAŁA internautów doniesieniami o mężu i córce? "Ostatni post NIE BYŁ moją historią"
W piątek Esmeralda Godlewska spuściła bombę na media, publikując oświadczenie, z którego wynikało, że zerwała kontakt z rodziną i wyjechała za granicę, gdzie wyszła za mąż i doczekała się córki. Jeszcze tego samego dnia 33-latka zamieściła na Instagramie sprostowanie, tłumacząc, że opisana we wpisie historia przydarzyła się niejakiej Joannie, a nie jej. "Chciałam napisać coś, co zmusi ludzi do myślenia" - napisała 33-latka.
Zdaje się, że Esmeraldzie Godlewskiej kończą się pomysły na przyciągnięcie medialnej uwagi. Jakiś czas temu celebrytka powróciła na Instagram po dłuższym czasie nieobecności, by relacjonować walkę z nadprogramowymi kilogramami. Tydzień temu w ramach serii "Q&A" 33-latka rzuciła nieco więcej światła na życie osobiste, przyznając, że jej związek z niejakim Mikołajem zdążył już przejść do historii.
Na tym żądna atencji "piosenkarka" nie poprzestała. W piątek na instagramowym profilu Godlewskiej pojawiło się obszerne oświadczenie, według którego celebrytka miała doczekać się córki. Jak można było wywnioskować z zagadkowego wpisu, z ojcem dziecka miała się rozstać z powodu licznych zdrad.
Esmeralda Godlewska opowiada na InstaStories o batalii sądowej
Kilka godzin po tym, jak media obiegła sensacyjna wieść o rzekomych perypetiach w życiu Esmeraldy, na jej profilu znienacka zagościło osobliwe sprostowanie. Okazuje się, że Monika (bo tak brzmi prawdziwe imię Godlewskiej), streściła za pośrednictwem Instagrama historię nie swoją, a niejakiej Joanny...
Powiedziała Joanna, po czym łza spłynęła po jej policzku, rozmazując jej delikatny makijaż - kontynuowała wcześniejszy wpis Esmeralda. Zauważyłam, że gdy mówi do mnie ciągle dotyka palec, na którym jeszcze niedawno była obrączka. Jej idealne życie, które okazało się być piekłem. Gdy opowiedziała mi całą historię swojego życia, przeszły mnie ciarki. Jej historia była tak zdumiewająca, że wydawałoby się, że nierealna. A jednak. To prawda... pomyślałam, że mogłaby ten ciężar całego życia, wszystkich traum, począwszy od dzieciństwa do teraz, rozłożyć na pięć dorosłych osób, a i tak żadne z nich nie byłoby w stanie tego udźwignąć. Pożegnaliśmy się, gdy wychodziła z kawiarni, spojrzała na mnie swoim anielskim spojrzeniem, drugą ręką ocierając łzę. Była taka silna, tak odważna, tak wspaniała, byłam z niej niesamowicie dumna...
Okazuje się, że wpis Esmeraldy miał być swego rodzaju prowokacją. Według pokrętnej logiki celebrytki, media miały przekręcić jej słowa, dopisując własną narrację (mimo że sama nigdzie nie zaznaczyła w tekście, że chodzi o kogoś innego niż ona).
Chciałam napisać coś, co zmusi ludzi do myślenia - zaczęła swój wywód Godlewska. Ostatni post nie był moją historią. Był historią Joanny - kobiety, która przeszła przez piekło, a mimo to podniosła się z kolan. Ale reakcja portali pokazała coś bardzo znajomego, bo od lat właśnie tak wygląda moje życie - ciągłe przypisywanie mi cudzych słów, cudzych emocji, cudzych historii - pisała na Instastory.
Chciałabym, żeby ten post był czymś więcej niż sprostowaniem. Niech będzie przestrogą - że zanim klikniecie "udostępnij" albo "komentarz", warto pamiętać, że po drugiej stronie jest człowiek, z sercem, z bólem, z historią, której nie znacie. A ja? Po prostu idę dalej. Nie dla nich. Dla siebie - dodała na koniec.
Nadążacie jeszcze?