Ruda grzywa, czerwona szminka i mocno podkreślone oko - tak Polacy zapamiętają Georgette Mosbacher, za której kadencji Polska nareszcie doczekała się zniesienia wiz do Stanów Zjednoczonych. Będziecie za nią tęsknić?
W najbliższą środę wraz z zaprzysiężeniem Joe Bidena na prezydenta USA końca dobiegnie dwuletnia kadencja Georgette Mosbacher w roli ambasadora Stanów w Polsce. Zdecydowanie największym osiągnięciem bajecznie bogatej Amerykanki było dopięcie projektu zniesienia wiz dla Polaków podróżujących do Stanów Zjednoczonych w celach turystycznych i biznesowych na okres do 90 dni. Nie możemy jednak zapominać o tym, jak skutecznie pani ambasador ubarwiła nadwiślańską scenę polityczną - wypełnioną po brzegi burymi garsonkami i przydużymi garniturami.
Przy okazji każdego oficjalnego wyjścia Georgette Mosbacher kochała popisywać się swym ekstrawaganckim i niewątpliwie kosztownym wyczuciem stylu. Nie bała się krwistej czerwieni, ale nieobce było jej także złoto i limonkowa zieleń. W huraganie wzorów i fasonów tylko dwie rzeczy pozostawały niezmienne - wyrazisty makijaż i rude pukle zaczesane na modłę starego Hollywood.
Razem z Pudelkiem przypomnijcie sobie najbardziej pamiętne kreacje ambasador Mosbacher. Czy jej następca zdoła dorównać jej pod względem klasy?