Joanna Racewicz walczy z hejterami, którzy nazywają ją JOKEREM: "Czy boli? Czasem. Mniej, gdy pomyślę, kto jest po drugiej stronie"
Joanna Racewicz, która niedawno pojawiła się na gali otwarcia 34. Festiwalu Mozartowskiego, z pewnością nie spodziewała się, że to jej wygląd wywoła największe emocje. Dziennikarka opublikowała komentarze hejterów i w zdecydowany sposób odpowiedziała na ich zarzuty.
Joanna Racewicz od lat mierzy się z krytycznymi komentarzami na temat swojego wyglądu. Internauci zarzucają jej nadmierne korzystanie z medycyny estetycznej, twierdząc, że diametralnie zmieniła swój wizerunek. Dziennikarka wielokrotnie odpowiadała na te oskarżenia, podkreślając, że metamorfoza była dla niej formą radzenia sobie z osobistymi traumami. Nierzadko wdaje się również w polemiki z komentującymi.
Mam sztuczny nos, oczy, zęby, policzki. Do tego paznokcie, biust, tyłek i kolana. A, przepraszam. Kolana są podrobione, ale to z powodu nart, a nie PESEL-u. Starzeję się bez klasy i godności. Wieczorem odkręcam sobie ręce, wyjmuję policzki, odpinam kępy włosów i zaraz potem wrotki - potrafiła odpisać hejterom.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Racewicz drży o losy Polaków. Gwiazdy szczerze o prezydenturze Trumpa.
Dziennikarka jest aktywna w mediach społecznościowych, gdzie chętnie dzieli się swoimi przemyśleniami i regularnie reaguje na krytykę. W odpowiedzi na negatywne komentarze Joanna Racewicz niejednokrotnie publikowała wizerunki hejterów, podkreślając, że hejt więcej mówi o jego autorach niż o niej samej. Tym razem zdecydowała się udostępnić komentarze, które przeczytała po tym, jak do sieci trafiły zdjęcia z 34. Festiwalu Mozartowskiego.
Pani Joker Racewicz mogłaby sobie podarować straszenie ludzi taką maską zamiast twarzy; Kobieto, czasu nie oszukasz - nawet naciągnięta skóra i nawalone botoksem usta nie pomogą; Niejedna 75-latka może pozazdrościć urody i wdzięku pani Joannie - brzmi część z nich.
Racewicz w swoim wpisie zwróciła uwagę na powtarzalność i banalność hejterskich komentarzy, w których nieustannie przewijają się określenia typu: "Joker, botoks, straszydło".
Będzie o hejcie, jadzie, ocenozie. Klasyka. Szczególnie w przypadku kobiet. Brzmi znajomo? Przecież to normalne: każdej można przywalić. Każda przyzwyczajona. Ocenia i jest oceniana. Głównie za wygląd, bo to bułka z masłem. Szczególnie, gdy narracja od lat ustalona: "Joker, botoks, straszydło, co z siebie zrobiła". Komentarze jak zgrana płyta. Aż nudne. Czy boli? Czasem. Mniej, gdy pomyślę, kto jest po drugiej stronie. Mędrzec? Filozofka? Wątpię. Raczej ktoś przeżarty smutkiem, jadem, frustracją. Szczęśliwy nie potrzebuje ranić nikogo. Uderzenie w drugiego człowieka daje ulgę. Chwilową. Hejter zawsze chce więcej. Mocniej. I tak bez końca. Dokąd to prowadzi? Wszyscy już widzieli. Wiele razy. Pokazuję dla refleksji. Może wreszcie przyjdzie - brzmi fragment wpisu dziennikarki.