Fani na całym świecie od dłuższego czasu zamartwiają się stanem Justina Biebera. Tabloidy na przemian rozpisują się o rzekomych kryzysach w małżeństwie gwiazdora z Hailey Bieber i jego osobistych zmaganiach będących ponoć efektem powrotu do używek.
Niepokojące rewelacje odnoście domniemanych problemów w jego życiu osobistym sprawiły, że idol nastolatek dosłownie nie może opędzić się od paparazzi, którzy podążają za nim krok w krok, skutecznie uprzykrzając mu życie. W ostatnich dniach doszło do incydentu, w którym Kanadyjczyk publicznie wyraził swoje niezadowolenie z powodu nachalności fotoreporterów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Konflikt z paparazzi
W piątek, 25 kwietnia, na Instagramie Justina pojawiło się nagranie, które ukazuje tłum fotografów czekających na niego przy wyjściu z nieokreślonego miejsca. Wideo przedstawia, jak zdesperowany artysta prosi fotoreporterów o cofnięcie się, podkreślając, że sytuacja jest nie do zniesienia.
Uwaga, uwaga! Wychodzimy. To szaleństwo. Uważajcie, ludzie. Tędy. Spójrzcie na tych gości. Możecie się, proszę, cofnąć? Spójrz na tych gości, stary, spójrz na nich - słyszymy.
To się musi skończyć — podkreślił w opisie posta Justin Bieber.
Oświadczenie artysty
Niedługo po publikacji nagrania, Bieber zamieścił na swoim profilu specjalne oświadczenie. Wyznał, że nie zamierza ulec presji i opuścić "miasto aniołów", mimo że znajomi doradzają mu taki krok.
Wszyscy mi mówią, żeby wyjechać z Los Angeles. Myślicie, że dam się zmusić do opuszczenia miejsca, gdzie mój wpływ jest najbardziej potrzebny? - napisał artysta.
Bieber przyznał, że choć kiedyś dał się wciągnąć w "transakcyjny świat Hollywood", teraz jako dorosły człowiek, mąż i ojciec, chce skupić się na promowaniu miłości i równości.
Ja również dałem się wkręcić w transakcyjny świat Hollywood. To wstydliwe, ale nawet biorąc to pod uwagę, nie chcę mieć z nim nic do czynienia jako dorosły człowiek posiadający żonę i syna. Chcę tylko zanurzyć się w kulturze i uczyć się od innych, a także krzewić i wspierać miłość oraz równość - zakończył Justin Bieber.