Katarzyna Gärtner jest cenioną polską kompozytorką. W trakcie trwającej kilkadziesiąt lat kariery stworzyła przeboje, które znamy z repertuaru Maryli Rodowicz czy Haliny Frąckowiak takie jak "Małgośka" i "Bądź gotowy dziś do drogi".
Niedawno w "Polityce" ukazał się materiał o obecnej sytuacji artystki. Jak się okazuje 83-latka po śmierci męża, Kazimierza Mazura, podpisała wyjątkowo niekorzystną umowę, w której efekcie zrzekła się majątku na rzecz syna swojej kuzynki. W zamian miała otrzymać dożywotnie utrzymanie, ale jak wyznała, mężczyzna zaniedbuje te obowiązki. Katarzyna Gärtner straciła posiadłość w Komaszycach, ale także dostęp do swoich nagrań.
ZOBACZ: Maryla Rodowicz MA ŻAL DO TVP: "Zupełnie mnie skreślili. Mówią, że nie mieszczę się w ich formule"
Katarzyna Gärtner opowiedziała o swojej sytuacji mieszkaniowej
Teraz artystka w rozmowie z "Faktem" opowiedziała o swojej sytuacji. Zaczęła od wyznania, jak bardzo jej życie zmieniło się po śmierci męża.
W momencie, kiedy go [red. Kazimierza Mazura] zabrakło, wydarzyła się ta dramatyczna sytuacja, która na stałe spowodowała załamanie się wszystkiego. Prawda jest taka, że tych kilkadziesiąt lat, które przeżyłam z mężem, oderwało mnie od rzeczywistości. Dawniej zajmowałam się swoimi sprawami i to dosyć dzielnie. Dałam sobie radę i z domem, jednym czy drugim. Miałam pieniądze, bo zarabiałam sama. Pomagałam wielu ludziom młodym - mówiła.
Wróciła też do tematu podpisanej przez siebie umowy z synem kuzynki i opowiedziała, jak wyglądała wizyta u notariusza oraz to, co stało się niedługo później. 83-latka rozpoczęła trwającą do dziś tułaczkę.
Bezpośrednio, parę godzin po pociągnęliśmy do notariusza, gdzie był gotowy akt notarialny, który ja półprzytomna podpisałam. [...] Gdy się dowiedziałam, jakie następstwa są takiego aktu, to już było za późno, żeby go cofnąć. Nie mogłam zostać, musiałam opuścić dom. Udałam się do sanatorium, a potem w Polskę, gdzie się dało - wyznała.
Katarzyna Gärtner wyznała też, że może liczyć na wsparcie przyjaciół, u których pomieszkuje. Obok niej jest między innymi Maryla Rodowicz. Artystka z radością mówiła o wspólnie stworzonym przeboju i zdradziła plany 79-latki.
"Małgośka" przyniosła i przynosi w dalszym ciągu pieniądze, ponieważ jest na topie. Ma trzecie życie, bo teraz Maryla robi swój film fabularny o swojej pracy. Ta piosenka to jest w ogóle przypadek, jeden z niewielu w moim życiu, tak długowiecznego życia utworu. Ale być może to jest zaznaczona jakimś cudem - zdradziła.
Artystka ma za sobą dwa udary, w wywiadzie opowiedziała o tym, jak stara się dbać o siebie. Po raz kolejny wspomniała też o tym, że po śmierci męża stała się bezradna.
Mam rehabilitację co parę dni i oczywiście maszeruję codziennie. Muszę zrobić normę kilometra ma małej przestrzeni. To jest kilka godzin ruchu i czuję się świetnie. Ale dlatego, że psychicznie odpoczęłam. Oderwałam się od tego załamania. Dopóki mąż mnie chronił. To było wszystko świetnie. I wesoło, i obficie. Gdy się skończyła ta epoka, gdzie mąż czuwał nad mną, zostałam sama, bezradna - przyznała.