Kuzyn Katarzyny Gärtner PODSTĘPEM przejął cały jej majątek: "Siedziałam głodna. Wtedy zrozumiałam, że jestem w opałach"
Katarzyna Gärtner po raz drugi w życiu straciła dach nad głową. Ceniona kompozytorka bezskutecznie stara się odzyskać utracony majątek. Artystkę czeka długa batalia sądowa z synem kuzynki, któremu pomagała przez większość jego życia.
Katarzyna Gärtner jest jedną z najważniejszych postaci polskiej muzyki rozrywkowej. W ciągu trwającej ponad pół wieku kariery napisała dziesiątki utworów, wśród których warto wyróżnić słuchane do dziś przeboje, jak "Małgośka" i "Wielka woda" z repertuaru Maryli Rodowicz, "Bądź gotowy dziś do drogi" Haliny Frąckowiak czy "Tańczące Eurydyki" wykonywane przez Annę German.
Los zdecydowanie nie oszczędzał jednej z najpopularniejszych kompozytorek przełomu wieków. Na początku 2012 r. straciła w pożarze dorobek całego swojego życia. Kilka miesięcy później doznała udaru mózgu, którego nawrót nastąpił po 3 latach. W tych wszystkich trudnych chwilach mogła liczyć na wsparcie męża, Kazimierza Mazura, z którym przeżyła dwie dekady. Niestety, w 2022 r. popularny aktor zmarł w wieku 74 lat. Po jego śmierci straciła kontrolę nad swoim majątkiem.
Katarzyna Gärtner była zmuszona wyprowadzić się ze swojego domu
W tygodniku "Polityka" ukazał się obszerny materiał o trudnej doli artystki. W 1997 r. przyjęła pod swój dach 22-letniego syna swojej kuzynki, który marzył o rozwijaniu kariery muzycznej. Postanowiła zainwestować w jego rozwój. Sprezentowała mu dwie gitary, uczyła podstaw produkcji dźwięku, a nawet zapraszała go do udziału w swoich koncertach. Z czasem zaczęła traktować go jak własne dziecko.
Ich relacja diametralnie zmieniła się po śmierci Kazimierza Mazura. Mężczyzna poniekąd przejął rolę głowy rodziny. W tym szczególnie trudnym czasie nie okazał cioci nawet najmniejszego wsparcia. Mało tego, miał podstępnie wykorzystać jej fatalną kondycję psychiczną, która uniemożliwiła jej uczestnictwo w ostatniej drodze męża.
Przyjechali z pogrzebu w nocy. Rano mnie ściągnęli z łóżka i zawieźli do notariusza, gdzie na stole leżał gotowy akt notarialny. Ja to podpisałam. Oczywiście w ogóle nie byłam przytomna, trudno w takim momencie być - wyznała na łamach czasopisma Katarzyna Gärtner.
Okazało się, że nieświadoma niczego kompozytorka podpisała wyjątkowo niekorzystną dla siebie umowę. Zgodnie z treścią dokumentu zrzekła się majątku w zamian za dożywotnie utrzymanie. Z opowieści jej przyjaciółki, Ireny Buczyńskiej, wynika jednak, że 50-letni dziś mężczyzna całkowicie zaniedbał swoje obowiązki.
To, co myśmy zastali, było straszne. Ona nie miała nic do jedzenia, lodówka była pusta. Kasia powiedziała, że jest głodna, że on nie przynosi jej jedzenia - relacjonuje kobieta.
Miałam pieniądze z muzyki, a jak te pieniądze się skończyły, to oni przestali mi kupować jedzenie. Po prostu siedziałam głodna. I wtedy zrozumiałam, że jestem w opałach - dodała artystka.
Kuzyn Katarzyny Gärtner przejął jej kompozycje?
Katarzyna Gärtner została pozbawiona nie tylko środków do życia, ale też dostępu do swoich nagrań. Mężczyzna, który wszedł w ich posiadanie twierdzi, że brał udział w procesie powstawania utworów, w związku z czym żąda sprawiedliwego rozliczenia się. W przeciwnym razie nie zamierza się nimi dzielić.
Dopóki ta sprawa się nie rozwiąże normalnie, to ja tych materiałów, których jestem współproducentem, (...) a drugim współproducentem jest ciotka, na razie nikomu nie wydam - powiedział cytowany przez "Politykę" członek rodziny 83-latki.
Sprawa dotycząca rzekomego przywłaszczenia została wcześniej umorzona. Prawnik reprezentujący Gärtner złożył kasację do Sądu Najwyższego oraz apelację w sprawie anulowania umowy dożywocia.
Obecnie kompozytorka mieszka kątem u jednej ze swoich przyjaciółek.