Po 11 latach pełnienia roli kapitana reprezentacji Polski Robert Lewandowski musiał ustąpić ze stanowiska. Decyzją Michała Probierza tę zaszczytną funkcję przejął występujący na pozycji pomocnika Piotr Zieliński. Piłkarz występujący na co dzień w barwach FC Barcelony zdecydował się całkowicie zrezygnować z gry z orzełkiem na piersi, demonstrując w ten sposób swoją niechęć do szkoleniowca.
Już na poprzednim zgrupowaniu "Lewy" otwarcie wyrażał swoje niezadowolenie z pracy selekcjonera, uważając, że jego potencjał jest marnowany. Przełożyło się to na zdecydowane pogorszenie atmosfery wśród piłkarzy, o czym informują dziennikarze "Przeglądu Sportowego", opisujący zakulisowe rozmowy po marcowym spotkaniu z Maltą.
Już wcześniej w reprezentacji mieli dość jego szarogęszenia się, ale ostatnie wydarzenia przelały czarę goryczy. (...) Po kolejnym wymęczonym zwycięstwie ówczesny kapitan wpadł do szatni i obsztorcował sztab szkoleniowy do spółki z piłkarzami. Już wtedy wszyscy w kadrze byli na niego źli. Oto bowiem Lewandowski najpierw postanowił się pooszczędzać na mecz Barcelony, który wypadał 3 dni później, następnie wszedł na gotowe (Polska prowadziła już 2:0), aż w końcu ich zwymyślał - czytamy.
ZOBACZ: Anita Werner krótko po decyzji Roberta Lewandowskiego o odejściu z kadry: "TRZĘSIENIE ZIEMI"
Robert Lewandowski już dawno podpadł selekcjonerowi
Początkowo nic nie zwiastowało konfliktu na linii kapitan reprezentacji - trener. Osoby z otoczenia 52-latka spostrzegły jednak, że nieobecności Roberta na zgrupowaniach były mu nawet na rękę. Sprytnie wykorzystał trudną do ukrycia niechęć innych zawodników do pompowanego przez fanów i media "Lewego", coraz jawniej faworyzując jego następcę. Niewątpliwie pomogła mu też w tym sama postawa napastnika, który zaczął mówić otwarcie o dostrzeganych przez niego ułomnościach sztabu szkoleniowego.
Sygnałów, że "Lewemu" nie podoba się praca Probierza, było jednak więcej - i nie chodzi tylko o rozbieżność w medialnych wypowiedziach, gdy jeden zwracał uwagę, że do poprawy jest jeszcze wiele, a drugi z uporem twierdził, że reprezentacja idzie w dobrym kierunku. Chodziło o małe gesty i z pozoru niewinne sytuacje, w których selekcjoner czuł, że podważany jest jego autorytet. Jako osobisty przytyk miał odebrać nawet... piosenkę puszczoną przez Lewandowskiego w autokarze - opisuje Wojciech Górski z portalu weszlo.com. Wspomnianym utworem okazały się "Małe rzeczy" z repertuaru Sylwii Grzeszczak.
O braku koleżeńskich relacji w szatni dobitnie świadczyła wypowiedź byłego reprezentanta, Kamila Glika, który przyklasnął decyzji Michała Probierza. Podczas pisania swojego krótkiego, pochwalnego komentarza, przebywał na wakacjach z żegnającym się 2 dni wcześniej z kadrą Kamilem Grosickim. To właśnie piątkowe spotkanie z Mołdawią miało zadecydować o zdegradowaniu Roberta.
Niezadowolenie z postawy (ówczesnego) kapitana pogłębiło się, gdy Lewandowski postanowił nie przyjeżdżać na czerwcowe zgrupowanie. (...) Wypoczywający na Balearach Lewandowski poczuł się zewsząd krytykowany i chaotycznie próbował ratować swój wizerunek, przyjeżdżając na pożegnanie Kamila Grosickiego. Komunikat, że przyjazd do Chorzowa był z góry zaplanowaną niespodzianką, także miał pogłębić niezadowolenie wewnątrz grupy. Podobnie jak i ostateczna wizyta Lewandowskiego. Zawiedziony tym, jak sprawę rozegrał kapitan, miał być sam Grosicki, robiąc przed kamerami dobrą minę do złej gry, gdy pozował do wspólnych zdjęć z boiskowym kolegą. "Grosikowi" już wcześniej było przykro, że kapitana miało zabraknąć na jego pożegnalnym meczu, a gdy "Lewy" ostatecznie przyjechał, miał być zły, że stało się to właśnie w taki sposób - relacjonuje dziennikarz.
Kluczowa jest też kwestia momentu ogłoszenia tej zaskakującej decyzji przez Michała Probierza. Przypomnijmy, że już jutro Biało-Czerwoni staną do pojedynku z reprezentacją Finlandii w ramach eliminacji do mistrzostw świata. Rozegranie meczu w cieniu rewolucji kadrowych może dodatkowo obciążyć psychicznie zawodników, a w szczególności nowo powołanego kapitana. Niezależnie od tego, czy Polacy zejdą z murawy z uśmiechami na twarzy, czy ze spuszczonymi głowami, szkoleniowiec jest krytykowany w środowisku piłkarskim za formę przekazania wiadomości Lewandowskiemu. Przypomnijmy, że napastnik dowiedział się o tej nagłej zamianie podczas krótkiej rozmowy telefonicznej.