Meghan Markle zdecydowanie nie ma przyjemnych wspomnień z pobytów w Nowym Jorku. Prawie 2 lata temu tamtejsi paparazzi narazili na szwank bezpieczeństwo księżnej Sussexu i jej męża, ruszając za nimi w szalony, "niemal katastroficzny pościg", jak relacjonowała wówczas stacja CNN. Natarczywi fotoreporterzy siedzieli im na ogonie, a w pewnym momencie zdecydowali się nawet ich wyprzedzić, wjeżdżając skuterami na chodniki. Mimo groźnie wyglądającej sytuacji nikomu na szczęście nic się nie stało.
Tym razem 43-latka ruszyła do "Wielkiego Jabłka" bez wspierającego ją męża. W miniony czwartek książę Harry złożył niezapowiedzianą wizytę w centrum medycznym we Lwowie, gdzie odwiedził rannych żołnierzy i cywilów. Meghan tym bardziej postanowiła więc zadbać o środki bezpieczeństwa. W tym celu skorzystała z możliwości wynajęcia konwoju, który asekurował jej podczas piątkowej wizyty na Broadwayu.
Meghan Markle wynajęła sztab ochroniarzy
Księżna Sussexu poruszała się po mieście w otoczeniu czterech pojazdów, w tym trzech SUV-ów i nieoznakowanego samochodu policyjnego. W skład jej ochrony wchodzili byli agenci Secret Service oraz dwaj funkcjonariusze wywiadu. Portal Page Six przytoczył wypowiedź jednego z fotoreporterów, który uznał, że zastosowane przez nią działania są "absolutnie nienormalne". Posłużył się też przykładem Taylor Swift, posiadającej w jego opinii znacznie wyższy status gwiazdorski.
Taylor zwykle ma dwa auta - samochód, którym jedzie i samochód ochrony ze swoim zespołem. Zachowanie Meghan jest całkowicie przesadzone. To śmieszne, że miasto za to płaci - oceniło źródło cytowane przez amerykańskich dziennikarzy.
Drugi z informatorów wyjaśnił, że każda osoba publiczna może poprosić o ochronę nowojorskiej policji, jeśli odpowiednio uzasadni to oceną zagrożenia.
Podczas swojego piątkowego wypadu Meghan Markle odwiedziła restaurację Polo Bar firmowaną nazwiskiem Ralpha Laurena. Następnie obejrzała musical "Gypsy" wystawiany od wielu lat na Broadwayu. Mimo nieodstępującej jej nawet na krok ochrony, Amerykance udało się pozostać niezauważoną przez większość widzów.