Nie cichnie wrzawa wokół koncertu dla powstańców. Robert Stockinger zabiera głos: "Nie rozmawiałem z Tomaszem Wolnym"
W obliczu medialnej burzy Robert Stockinger, nowy gospodarz koncertu z okazji rocznicy Powstania Warszawskiego, podzielił się swoimi wrażeniami z jednym z serwisów plotkarskich. Podkreślił, jak ważne było dla niego to wydarzenie i jak głęboko je przeżył. "Nie mogłem potraktować tego wydarzenia jak kolejny koncert zawodowy, tylko musiałem oddać całego siebie" - mówił gwiazdor TVP.
Tomasz Wolny nie poprowadził tegorocznego koncertu "Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki". Mimo apeli powstańców warszawskich, Telewizja Polska zdecydowała się na zmianę prowadzących. Jego miejsce zajęli Robert Stockinger i Justyna Dżbik-Kluge. Zmiana ta nie uszła uwadze niektórych widzów, którzy postanowili wyrazić swoje rozczarowanie w komentarzach.
Choć syn Tomasza Stickingera dawał z siebie wszystko, nie obyło się bez głosów, że w roli konferansjera zdecydowanie lepiej sprawdzał się jego poprzednik. Na oficjalnym profilu TVP można wyczytać komentarze rozczarowanych widzów, którzy nie ukrywają, że zdecydowanie bardziej woleliby oglądać we wspomnianej roli Wolnego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dlaczego Polki biorą ślub w tak młodym wieku?
Robert Stockinger w rozmowie z Plejadą zdradził, jakie emocje towarzyszyły mu w trakcie wydarzenia. Prezenter, który ma rodzinne powiązania z Szarymi Szeregami, podkreślił, że powierzenie mu roli prowadzącego koncertu było dla niego ogromnym wyróżnieniem. Jak się okazuje, przed koncertem kontaktował się z powstańcami, by spełnić ich oczekiwania wobec tego wydarzenia.
Koncert był ogromnie wzruszający. Widzieliśmy powstańców siedzących w pierwszym rzędzie, mieli chusteczki w dłoniach, ocierali łzy. Publiczność była bardzo wzruszona, ale też świetnie się bawiła, śpiewając. Po koncercie spotkaliśmy się ze wszystkimi zgromadzonymi powstańcami, którzy byli ogromnie przejęci. Bardzo im się podobał koncert - mówił prezenter.
Wzruszenie i satysfakcja
Stockinger nie krył emocji, mówiąc o wzruszeniu najważniejszych gości. Po koncercie miał okazję spotkać się z chórem warszawiaków, który od lat współtworzy to wydarzenie.
To wspaniałe zaprzyjaźniliśmy się i poznaliśmy się z chórem warszawiaków - wyjawił. To ponad 100 osób, które też były bardzo ważne tego dnia. Oni od wielu lat współtworzą ten koncert - dlatego to, żeby uzyskać ich akceptację i żeby oni wyrazili się o nas dobrze, też było dla nas bardzo ważne. Także - nieskromnie mówiąc - ogromna przyjemność i sukces - kontynuuje gospodarz koncertu "Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki".
Dziedzictwo rodzinne
Prezenter, będący warszawianinem od pokoleń, wspominał swoich dziadków, którzy podczas powstania zostali wywiezieni do obozów. Podkreślił, jak ważne było dla niego oddanie hołdu powstańcom i jak bardzo ceni sobie możliwość uczestniczenia w tym wydarzeniu.
To dla mnie najwyższy możliwy zaszczyt - mówi. Jako warszawianin od wielu pokoleń, jeszcze z taką historią rodzinną. Mój dziadek i pradziadek zostali wywiezieni podczas powstania do obozów. To tak, jakbym widział ich trochę oczami wyobraźni. Gdyby dziadek nie chorował, to siedziałby w pierwszym rzędzie ze swoimi rówieśnikami, członkami Szarych Szeregów. Wyobrażałem sobie, prowadząc ten koncert, jakbym mówił też do niego i o nim.
Przygotowania do koncertu
Choć nie rozmawiał z poprzednim gospodarzem, Tomaszem Wolnym, Stockinger skontaktował się z powstańcami, aby uzyskać ich rady. Dzięki ich wskazówkom, starał się stworzyć wyjątkową atmosferę, która oddałaby ducha tamtych dni.
Nie rozmawiałem z Tomaszem Wolnym, ale kontaktowałem się bezpośrednio z powstańcami. Spotkałem się z nimi kilkukrotnie przed koncertem. Omówiliśmy to, jak powinno wyglądać to wydarzenie i czego wymagają od prowadzącego. Doradzili mi, żebym włożył w to całe serce, a przede wszystkim przeżywał razem z nimi i próbował poczuć to, co oni czują w tych piosenkach. Nie mogłem potraktować tego wydarzenia jak kolejny koncert zawodowy, tylko musiałem oddać całego siebie. Zrobiłem wszystko, żeby tak było - podsumowuje.