Polski biznesmen z "afery czapkowej" na US Open WYDAŁ OŚWIADCZENIE! "Popełniłem poważny BŁĄD"
Piotr Szczerek wydał oświadczenie ws. "afery czapkowej" na US Open. Przedsiębiorca, który odebrał czapkę dziecku po meczu Kamila Majchrzaka, postanowił mu ją oddać. Właściciel firmy brukarskiej przeprosił również za swoje zachowanie.
Spektakularne zwycięstwo Kamila Majchrzaka z Karenem Chaczanowem podczas US Open przyćmił Piotr Szczerek. Właściciel firmy brukarskiej odebrał dziecku czapkę, którą po meczu chciał mu podarować tenisista. Nagranie z incydentu poszło viralem w świat, a całą sytuację opisały zagraniczne media.
Majchrzak szybko dowiedział się o zdarzeniu i z pomocą internautów odnalazł chłopca. Zawodnik spotkał się już z nim i przekazał mu garść pamiątek, w tym także czapkę. Tenisista potwierdził później, że to Szczerek zabrał ją dziecku. Jednocześnie przyznał, że początkowo nie zdawał sobie sprawy z zaistniałej sytuacji.
Po prostu to przeoczyłem. Nic nie widziałem. Jestem pewien, że ten facet również działał pod wpływem emocji, w ferworze chwili - powiedział w rozmowie z "New York Post".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie tylko Świątek. Zobacz największe wpadki na konferencjach
Piotr Szczerek wydał oświadczenie
W poniedziałek mężczyzna zamieszany w "aferę czapkową" zdecydował się zabrać głos. Piotr Szczerek opublikował na Facebooku oświadczenie, w którym zamieścił swoje przeprosiny.
W związku z sytuacją, do której doszło podczas meczu Kamila Majchrzaka na US Open, chciałbym jednoznacznie przeprosić poszkodowanego chłopca, jego rodzinę, a także wszystkich kibiców i samego zawodnika. Popełniłem poważny błąd - zaczął właściciel firmy brukarskiej.
Mężczyzna wytłumaczył swoje zachowanie pomyłką. Był przekonany, że Majchrzak chciał przekazać czapkę jego synom, którzy wcześniej mieli go prosić o autografy.
W emocjach, w tłumie radości po zwycięstwie, byłem przekonany, że tenisista podaje czapkę w moim kierunku - dla moich synów, którzy prosili wcześniej o autografy. To błędne przekonanie sprawiło, że odruchowo wyciągnąłem rękę. Dziś wiem, że zrobiłem coś, co wyglądało jak świadome odebranie pamiątki dziecku. To nie była moja intencja, ale to nie zmienia faktu, że zraniłem chłopca i zawiodłem kibiców. Czapka została przekazana chłopcu, a przeprosiny rodzinie. Mam nadzieję, że chociaż częściowo naprawiłem wyrządzoną krzywdę - wyjaśnił.
Szczerek zabrał również głos ws. wpisów w sieci sygnowanych jego nazwiskiem. Przedsiębiorca kategorycznie zaprzecza, by był ich autorem. Zaznaczył również, że przy tej sprawie nie skorzystał z usług żadnej kancelarii prawnej.
Chcę też jasno podkreślić: ani ja, ani moja żona, ani moi synowie nie komentowaliśmy tej sytuacji w mediach społecznościowych a także na żadnym portalu. Nie korzystaliśmy z usług żadnej kancelarii prawnej w tym zakresie. Wszystkie rzekome oświadczenia pojawiające się w sieci nie są naszego autorstwa - podkreślił.
Od lat wraz z żoną angażujemy się w pomoc dzieciom i młodym sportowcom, ale ta sytuacja pokazała mi, że jeden moment nieuwagi może zniweczyć lata pracy i wsparcia. To dla mnie bolesna, ale potrzebna lekcja pokory. Dlatego też jeszcze aktywniej będę się włączał w inicjatywy wspierające dzieci i młodzież oraz działania przeciwko przemocy i hejtowi. Wierzę, że tylko przez czyny mogę odbudować utracone zaufanie. Jeszcze raz przepraszam wszystkich, których zawiodłem - dodał.