Ruszył proces Polki podającej się za Madelein. McCannowie utrzymują, że NIE JEST ich córką. "Dlaczego mi to robicie?"
Julia Wandelt, która podawała się za zaginioną Madeleine McCann, stanęła przed sądem za stalking. W trakcie procesu kobieta zarzuciła rodzicom dziewczynki udział w porwaniu. "Wiemy, że ona nie jest naszą córką" - utrzymują McCannowie.
Zaginięcie Madeleine McCann jest jedną z największych kryminalnych zagadek XXI wieku. Dziewczynka zaginęła 3 maja 2007 roku w Portugalii. Rodzice zostawili ją wówczas w hotelu, by udać się na kolację ze znajomymi. Gdy wrócili, zastali jedynie puste łóżeczko i otwarte okno. Rodzice Madeleine, Kate i Gerry McCannowie, wciąż wierzą w to, że uda im się odnaleźć zaginioną córkę.
W ostatnim czasie głośno mówiło się o pochodzącej z Wrocławia Julii Wandelt, określanej w mediach mianem "polskiej Madeleine McCann". Pochodząca z Wrocławia kobieta przez kilkanaście miesięcy próbowała nawiązać kontakt z rodziną, by udowodnić że jest zaginioną dziewczynką.
Zaginięcie Madeleine McCann. Teoria prywatnego detektywa
Julia Wandelt wysłala list do McCannów
W grudniu ubiegłego roku Wandelt miała odwiedzić dom McCannów wraz z 61-letnią Karen Spragg. Wrocławianka miała też zostawić pod drzwiami list, pod którym widniał podpis: "Madeleine X".
Droga Mamo, przepraszam za spowodowanie tylu zmartwień, ale kiedy cię zobaczyłam, poczułam silne emocje. Wierzę, że w głębi serca wiesz, kim jestem, i że jestem twoją córką - brzmiała treść wiadomości.
Na dodatek ujawniono, że Wandelt i Spragg planowały zdobyć DNA McCannów, które mogłoby posłużyć do sfałszowania testów na pokrewieństwo. Kobiety ponoć przeszukiwały w tym celu ich śmieci, a także pytały w restauracjach o sztućce, z których korzystali bliscy zaginionej dziewczynki.
Dla McCannów tego już było za wiele. Rodzina zgłosiła sprawę na policję, która w lutym zatrzymała Wandelt na lotnisku Bristolu. Wrocławiance postawiono zarzuty prześladowania i nękania rodziny.
Julia Wandelt oskarża rodziców Madeleine McCann o udział w porwaniu
Julia Wandelt w tym tygodniu stanęła przed sądem. Kate i Gerry McCannowie stanowczo zaprzeczyli na sali rozpraw, jakoby Wrocławianka była ich córką. Ojciec zaginionej dziewczynki ze łzami w oczach podkreślał, że jej insynuacje mocno wpłynęły na życie całej rodziny.
Wiemy, że ona nie jest naszą córką - powiedział na sali sądowej.
Widziałem jej zdjęcie, była Polką i nic z tego nie miało sensu. Nie potrafię powiedzieć, jak mogłaby wyglądać Madeleine, ale gdybym zobaczyła zdjęcie, rozpoznałabym ją - dodała jego żona.
Matka Madeleine była jednak bliska temu, by ugiąć się pod presją i wykonać testy genetyczne. Przebywając w domu McCannów, Wandelt miała bowiem histerycznie błagać o zrobienie testów na pokrewieństwo. Kate wspomniała też o dramatycznych wiadomościach, które miała jej wysyłać Polka: "Nie rezygnuj z córki. Proszę, nie odrzucaj mnie" - brzmiała głosówka odtworzona z telefonu.
Prawie chciałam zrobić test DNA, żeby położyć temu kres. Po zdjęciach wiedziałam, że to nie ona (...). Myślę, że to po prostu dlatego, że tak bardzo mnie to dręczyło, że w mojej głowie pojawiała się myśl: "Co by było, gdyby?" - mówiła w sądzie.
Zobacz także: Zakończono poszukiwania Madeleine McCann. Trzydniowa akcja kosztowała 300 tys. funtów. Co ustalono?
Wandelt zdecydowała się przyjąć nieco inną taktykę. W trakcie procesu Wrocławianka zaprzeczyła zarzutom o prześladowanie, a na dodatek stwierdziła, że pamięta moment rzekomego porwania. Żeby tego było mało, oskarżyła rodzinę Madeleine o udział w tym zdarzeniu. Prokurator przedstawił jednak dowody naukowe, które w jego ocenie wykluczają, że Madeleine McCann i Julia Wandelt to ta sama osoba.
Pod koniec całego przesłuchania Wrocławianka krzyknęła w stronę McCannów:
Dlaczego mi to robicie?! - pytała, gdy wyprowadzano ją z sali.