Streamerka przez ponad 8 godzin transmitowała na żywo swój PORÓD. Fajnie?
Niejaka Fandy zrelacjonowała narodziny swojej córki na Twitchu. Widzowie mogli na żywo oglądać jej zmagania ze skurczami.
Nie da się ukryć, że prywatność to kwestia, która sprzedaje się w mediach najlepiej. Nic dziwnego, że skuszeni zainteresowaniem i wyświetleniami twórcy internetowi zapraszają internautów do swojego codziennego życia. Granica tego, co jest pokazywane w popularnych serwisach społecznościowych, stale się przesuwa. Influencerzy już nie tylko wrzucają do sieci zdjęcia i nagrania ze swoimi dziećmi. Ci bardziej żądni atencji dzielą się z obserwatorami nawet materiałami z samego porodu.
Żona Krzysztofa Ibisza o ciąży, wyprawce i porodzie. Joanna zdecydowała się na Dom Narodzin
Amerykanka pokazała transmisję z porodu
Jedna z popularnych streamerek postanowiła pójść o krok dalej i swój poród transmitowała na żywo. Początkowo na "lajwie" Fandy, bo taki pseudonim ma amerykańska użytkowniczka Twitcha, uśmiechała się, żartowała i utrzymywała kontakt z widzami. Z czasem, gdy skurcze się nasiliły, atmosfera zrobiła się poważniejsza i można było usłyszeć krzyki i płacz zmagającej się z bólem ciężarnej.
Influencerka przez ponad osiem godzin rodziła w domu w towarzystwie bliskich, położnej oraz 50 tysięcy internautów. To właśnie oni zdecydowali, jak będzie się nazywać córka Fandy - dziewczynka otrzymała imię Luna. Co ciekawe, w pewnym momencie na czacie pojawił się ponoć nawet sam CEO Twitcha, Dan Clancy. Mężczyzna miał pogratulować świeżo upieczonej mamie. Po porodzie widzowie jeszcze przez około 45 minut mogli oglądać, jak kobieta tuli do siebie maleństwo. Głos zabrał wówczas jej mąż. Adam podziękował internautom za udział w transmisji, którą określił jako "niesamowite przeżycie".
To była praca zespołowa - powiedział, zwracając się do osób, które obsługiwały sprzęt do nagrywania.
Ciekawa pamiątka dla mamy i dziecka?