Andziaks już od kilku lat chętnie dokumentuje swoje opływające w luksusy życie. Razem z ukochanym nie stronią od rozmaitych wyjazdów oraz wartych krocie zakupów. To nie wszystkim się podoba. Wielkim echem odbiła się chociażby drabina za 1500 złotych. Podczas jednego z wywiadów 28-letnia youtuberka pokusiła się na komentarz dotyczący zarzutów, że jest "królową konsumpcjonizmu".
Jak najbardziej się z tym zgodzę. Nie będę ukrywać. Wiesz, bardzo fajny TikTok ostatnio widziałam. Ja nie biorę narkotyków, nie upijam się. Ja robię zakupy. (...) Jestem zakupoholiczką, trzeba postawić sprawę jasno - stwierdziła w rozmowie z Plotkiem.
ZOBACZ TAKŻE: Andziaks kupiła ozdobę wielkanocną za 2 tysiące złotych i nie jest z niej zadowolona. "Przesprejuję ją sobie"
Andziaks i Luka wyszli z restauracji, bo było za drogo
W najnowszym filmie Luka opowiedział widzom o wizycie w Monako. Małżonkowie kilka dni temu odstawili córkę do rodziny i wybrali się na kultowy wyścig Formuły 1 - Grand Prix. Podczas wyjazdu wybrali się do jednej z lokalnych restauracji, ale ta okazała się dla nich za droga.
Byłem tylko ja i Angelika. Pani powiedziała, że możemy usiąść, ale musimy wziąć butelkę. (...) Butelka kosztowała 450 euro. Na początku przez Dubaj, gdzie jest 1:1, myśleliśmy, że 450 złotych. To już było dużo za butelkę. Jak się dowiedzieliśmy, że euro, to było bardzo, bardzo dużo. Siedząc w tej restauracji, ogarnęliśmy, że to było 450 euro, czyli 2 tysiące złotych, to było dużo - opowiadał Luka.
Kelner przyszedł i powiedział, że jednak tej butelki nie możemy. Możemy wziąć butelkę tylko za 1300 euro. Żeby było śmiesznie, to ogólnie cały spend musi wynieść 2 tysiące euro, czyli prawie 10 tysięcy złotych. (...) Tam jeden posiłek kosztował ok. 50 euro, więc nawet wydać 800 euro na jedzenie, zostawiając, że to jest dużo pieniędzy i nigdy byśmy tego nie wydali, ale nawet jeślibyśmy chcieli, to musielibyśmy wziąć na dwójkę butelkę whisky i zjeść 10-11 posiłków - tłumaczył.
Luka przyznał, że pan kelner zaoferował im kawior w "specjalnej" cenie za tysiąc euro. Ostatecznie zrezygnowali z posiłku w tym lokalu. Wybrali sąsiednią restaurację, gdzie zapłacili za całą kolację "zaledwie" 100-150 euro.
Zaskoczeni takim obrotem spraw?