Bruno Muschalik wyruszył w podróż marzeń do Indii i ślad po nim zaginął. Sprawy zaginięcia w Dolinie Cieni nie udało się rozwiązać do dziś
Bruno Muschalik był młodym i ciekawym świata mężczyzną. Po ukończeniu studiów miał rozpocząć prawdziwe dorosłe życie. Zanim to nastąpiło, postanowił wykorzystać ostatnie chwile wolności na podróż życia. Poleciał do Indii, gdzie zaginął 10 lat temu. Później okazało się, że był jednym z wielu turystów, których spotkał tragiczny los.
Dolina Parwati to piękne, lecz bardzo niebezpieczne miejsce. Jest położone w północnych Indiach, wśród szczytów Himalajów i lodowców. Przez Dolinę Parwati przepływa rzeka o tej samej nazwie, którą zawdzięcza hinduskiej bogini. Parwati była uosobieniem miłości i płodności. Jej mężem był Shiva, jeden z najważniejszych bogów, symbolizujący wieczną przemianę świata.
Wyjątkowa kultura i religia oraz piękne krajobrazy przyciągają do Indii miliony turystów z całego świata. Jednym z nich był Bruno Muschalik. Młody mężczyzna pochodził z Zabrza na Śląsku. W 2015 roku Bruno ukończył studia. Przed przeprowadzką do Krakowa, gdzie miał rozpocząć pracę, postanowił jeszcze udać się w egzotyczną wyprawę. Miała ona być swego rodzaju nagrodą za wysiłek włożony w naukę.
Nawet 15 Polaków dziennie znika - oni ich szukają
Wyjazd Brunona do Indii
Pod koniec lipca 2015 roku Bruno wyleciał do Indii. Miał tam spędzić trzy tygodnie. Fascynował go ten kraj, tak bardzo inny od ojczystego. Wyprawa wydawała się udana. Nowe miejsca, zwyczaje czy potrawy były ekscytujące, a ludzie bardzo przyjaźnie nastawieni do turysty z Polski. Mijały kolejne dni i Bruno coraz lepiej odnajdywał się w azjatyckich realiach.
9 sierpnia młody mężczyzna postanowił zwiedzić wspomnianą już Dolinę Parwati. Był to niezwykle malowniczy zakątek, który skusił swym pięknem również Polaka. Bruno, który regularnie kontaktował się z rodziną, nagle przestał się odzywać. Upływały kolejne godziny, a mężczyzna nie dawał żadnego znaku życia. Bliscy zaczęli się niepokoić, bo wiedzieli, że nie było to w stylu Brunona.
Poszukiwania w Dolinie Parwati
Rodzice zaginionego dość szybko skontaktowali się z polską ambasadą w Indiach. Za jej pomocą udało się dotrzeć do lokalnej policji i rozpocząć poszukiwania mężczyzny. Powiadomiono również Interpol. Niestety działanie te nie przyniosły żadnego rezultatu. Ustalono jedynie, że Bruno nie wrócił do hostelu, w którym zostawił większość swoich rzeczy. Nie pojawił się także na lotnisku, z którego miał wylecieć do Polski.
Do Indii pojechał natomiast ojciec Brunona, który bardzo zaangażował się w poszukiwania. Mężczyzna rozwieszał plakaty i rozdawał ulotki lokalnym mieszkańcom. Później wracał jeszcze do Azji kilkanaście razy, licząc, że w końcu natrafi na ślad syna. Tata zaginionego apelował też o wsparcie w ramach różnych zbiórek czy aukcji charytatywnych, żeby pokryć wysokie koszty poszukiwań. Niestety z każdym kolejnym rokiem szansa na odkrycie prawdy wydawała się coraz mniejsza.
Gdy bliscy zaczęli zgłębiać coraz bardziej temat zaginięcia Muschalika, dotarli do bardzo niepokojących informacji. Okazało się, że w Dolinie Parwati każdego roku ginęły dziesiątki osób. Większość z nich stanowili mieszkający w tamtym rejonie Hindusi. Nie brakowało jednak zagranicznych turystów. Rok po Polaku zaginął Justin Alexander Shetler.
Tajemnicze zaginięcie Justina Alexandra Shetlera
Ten pochodzący z USA podróżnik wybrał się na samotną duchową wędrówkę do Indii. W sierpniu 2016 roku Justin wyruszył w podróż do jeziora Mantalai, położonego na wysokości 4000 metrów. Planował spędzić tam kilka dni, praktykując medytację i żyjąc w zgodzie z naturą. Amerykanin zabrał ze sobą minimalną ilość zapasów. W jednym ze swoich ostatnich wpisów blogowych mężczyzna napisał: "Jeśli nie wrócę do połowy września, nie szukajcie mnie".
Kilku innych turystów spotkało Justina podczas jego wędrówki. Po raz ostatni widziano go na początku września. Ostateczny finał był taki jak w przypadku Brunona – nie znaleziono żadnych śladów ani ciała mężczyzny. Historia Alexandra zyskała jednak światowy rozgłos. Sprawą zainteresował się bowiem dziennikarz Harley Rustad, który napisał książkę "Zagubiony w Dolinie Śmierci. Obsesja i groza w Himalajach".
Niechlubna Dolina Cieni
Co takiego sprawia, że Dolina Parwati owiana jest złą sławą? Rejon ten jest znany z dużej biedy. Wielu mieszkańców, chcąc się z niej wyrwać, zaczęło uprawiać konopie, z których produkuje się haszysz. Handlem tymi narkotykami zajmują się zaś lokalne grupy przestępcze. Wielu zaginionych to prawdopodobnie osoby, które nie spłaciły długów wobec gangsterów lub zginęły w wyniku mafijnych porachunków.
Część ofiar mogą stanowić natomiast osoby, które widziały lub słyszały coś, czego nie powinny zauważyć. W obawie przed przekazaniem tych informacji władzom mogły zostać uciszone na wieki. Ze względu na dużą ilość zaginięć miejsce to nazywane jest Doliną Cieni, Doliną Śmierci, a nawet indyjskim trójkątem bermudzkim.
Należy też pamiętać, że są to górskie niebezpieczne tereny. Czasem jeden błędny krok może doprowadzić do tragedii. Czy Bruno Muschalik zginął właśnie w wyniku wypadku – runął w przepaść setki metrów w dół? A może zamieszane były osoby trzecie? Tego niestety nie udało się ustalić mimo upływu ponad 10 lat od tej tragicznej wyprawy. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, ze bliscy zaginionego poznają kiedyś rozwiązanie tej zagadki.