Nie tak Deynn i Majewski wyobrażali sobie powrót do domu po narodzinach ich pierworodnego synka. Parę influencerów czekało "chłodne" powitanie jednego z psów, który nie potrafił zaakceptować nowego członka rodziny.
Co gorsza, niechęć Didi wobec Majewskiego juniora z czasem tylko przybrała na sile. Buldożka na różne sposoby okazywała jawny sprzeciw wobec nowej sytuacji: poprzez wycie, demolowanie domu i - co najgorsze - przypuszczanie ataków na chłopca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Radykalna reakcja suczki na dziecko kompletnie załamała Maritę. Celebrytka przyznała w czwartek, że ma za sobą nieprzespaną i przepłakaną noc, podczas której zamartwiała się, co dalej począć. Na "dowód" zamieściła zdjęcie swojej zapłakanej twarzy.
Tutaj wstępna reakcja Didi, jak jeszcze nie zobaczyła, że to dzidziuś - napisała Deynn pod nagraniem suczki ujadającej na jej synka. Później było tylko gorzej. Brak akceptu na nowego członka rodziny. Od godziny 17 do dziś do 10 rano cały czas wyła, piszczała, rzucała się na młodego, gryzła wszystko. Tragedia. Niestety na chwilę obecną Didi z nami nie ma. Zamiast cieszyć się wejściem młodego do domu, to dziś od 5 rano beczałam z bezradności i strachu. Okropne uczucie.
Swoje trzy grosze dorzucił też Majewski. Nawrócony influencer przyznał, że jemu także cała sytuacja spędza sen z powiek. Dodał, że Didi od zawsze sprawiała problemy natury behawioralnej, które z Maritą zwyczajnie zaniedbali.
Jest tragedia - zaczął Daniel. Takiej rekacji się nie spodziewaliśmy. Zrobiliśmy wszystkie rzeczy, które się zalecało, żeby zrobić. Natomiast zapomnieliśmy o jednym, oczekiwaliśmy od psa, że oczekuje w sposób dojrzały na najtrudniejszą rzecz, jaka istnieje dla psa, czyli powitanie nowego członka rodziny. A zapomnieliśmy, że nie mamy ogarniętych 300 podstawowych rzeczy. Bo było wiele aspektów, w których Didi zachowywała się tragicznie.
Ona jest trudnym psem i miała trudne zachowania - ciągnął. Pomijając zazdrość. Nie możemy odkurzać przy niej albo suszyć włosy. Dostaje amoku, jakby zjadła sześć MDMA. Wielki ból nam sprawia to, że musieliśmy znaleźć sposób, żeby Didusię odizolować. A wiecie, jakiego mamy bzika na ich (psów - przyp. red.) punkcie. Mieliśmy najgorsze scenariusze.
Szczęśliwie świeżo upieczeni rodzice dostrzegli światełko w tunelu. Daniel postanowił zwrócić się z pomocą do znajomego behawiorysty, który obiecał, że pomoże buldożce odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Trzeba było jednak wywieźć czworonoga do Wrocławia, gdzie mieszka babcia influencera.
Zadzwoniłem do behawiorysty, żeby rzucił wszystko i wyciągnął do nas pomocną dłoń. Znaleźliśmy rozwiązanie, że Didi pojedzie do babci na miesiąc. Od soboty będzie miała trzy razy w tygodniu zajęcia z behawiorystą. To nie pomoże w kwestii dziecka, ale w tych kwestiach podstawowych, które zaniedbaliśmy, jak zabawka, dawanie pokarmu, wskakiwanie na stół, te jej amoki. Prosto od babci wejdziemy razem z Didi i behawiorystą. Pomoże nam przystosować ją do nowej sytuacji, okiełzna ją - dodał na koniec.