W minionym tygodniu żyliśmy nie tylko skandalami w świecie polskiej polityki i niedzielnymi wyborami. Pomocną dłoń i croissanta nadziewanego plotkami postanowili nam podać na tacy również Francuzi, a konkretnie - francuska para prezydencka. Sieć obiegło bowiem nagranie z wizyty Emmanuela i Brigitte Macronów w Wietnamie, która zaczęła się, mówiąc delikatnie, dość osobliwie. Tuż po tym, jak uchylono drzwi prezydenckiego samolotu, byliśmy świadkami szokującej scenki: tajemnicza dłoń łapie za twarz polityka, a następnie go odpycha. Czerwony rękaw "napastnika" odpowiadał stylizacji Pierwszej Damy, co rozpętało prawdziwe piekło. Czy Brigitte uderzyła męża podczas sprzeczki, a może to tylko niefortunny i wyrwany z kontekstu gest? Możemy sobie tylko wyobrazić popłoch wśród francuskich spin doktorów, dławiących się bagietkami i gorączkowo szukających wytłumaczenia, którego przekonałoby opinię publiczną, że nie widziała właśnie przemocowej, małżeńskiej sprzeczki. Spoiler alert: nie udało im się to ani trochę.
CZYTAJ TEŻ: Ekspertka od mowy ciała analizuje nagranie, na którym Brigitte Macron SPOLICZKOWAŁA męża: "BYŁ WŚCIEKŁY..."
Oficjalnych tłumaczeń było kilka: od kwestionowania prawdziwości nagrania, przez "drobną sprzeczkę", na "niewinnych żartach" kończąc, ale żadne z nich nie rezonuje z internautami, którzy są przekonani, że widzieliśmy zaledwie próbkę toksycznej relacji małżonków. Dla Macronów to katastrofa wizerunkowa i to jeszcze w czasie, gdy mają sporo publicznych wystąpień i wszystkie oczy są zwrócone na nich. Analizowany jest każdy najmniejszy gest, mina i uniesienie brwi, a specjaliści od mowy ciała mają ręce pełne roboty. Jeśli dodamy do tego ciągnące się już miesiącami plotki o rzekomej transpłciowości Brigitte, popularyzowane m.in. przez Candace Owens, przepis na medialną kraksę gotowy. Uciszanie krytyków pozwami na niewiele się zda, a czułe gesty przed kamerami i głośne przekonywanie, że "wszystko jest okej" tylko napędzi kolejne spiskowe teorie. To niestety pułapka, w którą często wpadają politycy - powiedzenie prawdy jest ostatnią braną pod uwagę opcją. Ale czy przyznanie się do tego, że żona prezydenta rzuciła się na niego z łapami byłoby lepsze? Wielka polityka to niekończący się pokaz iluzji, ale w świecie pełnym kamer i telefonów, stare triki zaczynają powoli zawodzić, a dotychczasowi magicy stają się wyśmiewanymi klaunami. Pytanie tylko, czy naprawdę powinno być nam do śmiechu…
Dominika Serowska nie gryzie się w język i mówi o Cichopek
Tymczasem na polskim podwórku, póki co z dala od polityki, o swoją pozycję w show-biznesie nadal dzielnie walczy Dominika Serowska. Partnerka Marcina Hakiela ujęła media swoją bezkompromisową szczerością, co w mocno przefiltrowanej branży należy docenić i celebrować. Jedno jest pewne - Dominika nie gryzie się w język. W wywiadzie z naszą reporterką, Simoną Stolicką, zdradziła m.in., że zdarzyło się jej wziąć udział w ustawkach paparazzi, rozważa adopcję dziecka i ma poprawne relacje z pociechami Hakiela z jego pierwszego małżeństwa. Przyznała również, że Katarzyna Cichopek "pogroziła im paluszkiem" za pośrednictwem prawnika, który wezwał do zaprzestania "naruszania dóbr osobistych" gwiazdki Polsatu, co miałoby skutecznie uciszyć i Dominikę, i Marcina, w rozmowach z mediami. Czy to skuteczna taktyka? Sądząc po tym, jak niezmiennie rozmowna jest Serowska, śmiemy wątpić… Tak to już jest z tymi show-biznesowymi związkami - ludzie się rozchodzą, mogą umawiać się na "powstrzymywanie się od komentowania", ale wraz z rozstaniem tracą kontrolę nad tym, kto, co i gdzie powie. Cichopek ma zresztą większe zmartwienia niż Dominika i jej złote usta, a i polskie sądy chyba już nie dźwigną kolejnej odnogi telenoweli z jej udziałem. Wystarczy, że od 20 lat znosimy "M jak Miłość", litości!
Dua Lipa i Ewa Farna razem na scenie
Z miłych informacji i historii pt. "fajne rzeczy przytrafiające się super ludziom", to mijający tydzień do udanych może z pewnością zaliczyć Ewa Farna. Gdy do Pragi zawitała Dua Lipa, wokalistka zameldowała się grzecznie na jej pierwszym koncercie (jeszcze) jako fanka. W trakcie trasy "Radical Optimism" gwiazda śpiewa cover utworu w języku kraju, w którym aktualnie występuje i Czechy nie były tu wyjątkiem. Ku wielkiemu zdziwieniu i jeszcze większej radości Farnej, w Pradze Lipa zdecydowała się wykonać właśnie jej utwór "Na ostří nože". Na tym jednak się nie skończyło, bo następnego dnia Dua zaprosiła Ewę do duetu, aby wspólnie zaśpiewać przed kilkunastotysięczną publicznością. Nagrania z obu koncertów obiegły sieć i stały się prawdziwą sensacją internetu, komentowaną również przez zagraniczne media, w tym BBC, a sama Dua Lipa poświęciła temu wydarzeniu odrębny wpis na Instagramie. Coś, co zaczęło się spotkaniem gwiazdy i fanki, skończyło się brawurowym występem dwóch świetnych wokalistek i prawdziwym popisem kobiecej siły i solidarności. Takich emocji w muzyce pop nigdy za mało!
Nie sposób jednak nie zwrócić uwagi na fakt, jak to wydarzenie tylko podkreśliło kryminalne wręcz zaniedbanie Farnej w Polsce. Podczas gdy w Czechach piosenkarka święci triumfy, odbiera prestiżowe nagrody i zapełnia największe obiekty koncertowe w kraju, nad Wisłą już kilka lat temu przestała być doceniana, a popularne stacje radiowe solidarnie odmawiały grania jej nowych utworów. Czy fakt, że została wyróżniona przez zagraniczną gwiazdę będzie plasterkiem na nasze narodowe kompleksy i reaktywuje karierę Ewy w Polsce? Naprawdę potrzebujemy, żeby Dua Lipa przypominała nam, że Farna to świetna wokalistka, która ujmuje nie tylko głosem, ale i skromnością oraz niespotykaną w tej branży normalnością? Jeśli faktycznie potrzebujemy, żeby anglojęzyczne gwiazdy pokazywały nam palcami, co mamy dobrego, to Dua naprawdę nie mogła wybrać lepiej…