Dariusz Kamys o ostatnich chwilach Joanny Kołaczkowskiej: "Stopniowo odchodziła". Wspomniał też, jakie miała pierwsze objawy choroby
Od odejścia Joanny Kołaczkowskiej minęło już kilka miesięcy. Dariusz Kamys opowiedział o tym, jak trudną walkę toczyła artystka. W rozmowie z Wirtualną Polską współtwórca kabaretu Hrabi wrócił pamięcią do pierwszych sygnałów choroby, niezwykłej postawy Kołaczkowskiej i ostatnich miesięcy, które na zawsze zmieniły ich życie.
Joanna Kołaczkowska - jedna z najbardziej uwielbianych gwiazd polskiej sceny kabaretowej - odeszła po nierównej walce z glejakiem, zostawiając po sobie ogromną pustkę w sercach fanów i bliskich. Pierwsze informacje o jej chorobie pojawiły się w kwietniu, a już 17 lipca Polskę obiegła najgorsza z możliwych wiadomości.
I choć od tej tragedii minęło już prawie pięć miesięcy, fani, a przede wszystkim bliscy wciąż nie potrafią pogodzić się z jej odejściem. Jednym z nich jest Dariusz Kamys z kabaretu Hrabi, dla którego Kołaczkowska była kimś znacznie więcej niż tylko koleżanką ze sceny. W rozmowie z Wirtualną Polską opowiedział, jak wygląda jego życie po stracie jednej z najważniejszych osób - zarówno na scenie, jak i poza nią.
Morze kwiatów, zniczy, pamiątek. Tak wygląda grób Joanny Kołaczkowskiej
Kamys o chorobie Kołaczkowskiej. Takie były objawy
Kamys w tej samej rozmowie zdradził, że pierwsze niepokojące symptomy pojawiły się u Kołaczkowskiej w kwietniu 2025 r., gdy zaczęła odczuwać silne bóle głowy. Jak wspomina, po trzytygodniowej przerwie w trasie ekipa spotkała się 4 kwietnia w Zielonej Górze, by przygotować próbne przedstawienie nowego, częściowo improwizowanego kryminału.
Aśka rzuciła, że od tygodnia bardzo boli ją głowa. Niby nic wielkiego, ale ból był tak dokuczliwy, że zamiast uczestniczyć w próbach, poszła się położyć. To było coś niezwykłego, bo była w naszym zespole największym tytanem pracy. Zagraliśmy przedstawienie i jakoś poszło, ale ból głowy nie ustępował. Poza tym Aśka miała "krótki lont", bardzo szybko się denerwowała. Zadzwoniła do swojej przyjaciółki, lekarki, która przepisała jej środki na migrenę. Ból trochę zelżał, co nas uspokoiło. Na migrenę się przecież nie umiera. Ale przyszły kolejne niepokojące sygnały
Z czasem choroba postępowała, wprowadzając coraz więcej trudności w codziennym funkcjonowaniu. Diagnoza glejaka była dla wszystkich szokiem. Po pilnej operacji mózgu Kołaczkowska zmagała się z afazją, co mocno ograniczyło jej możliwość komunikacji z otoczeniem. Kamys podkreślił, jak ważna była wówczas obecność bliskich, którzy otoczyli ją wsparciem.
W sali Relaks w Warszawie Aśka zagrała skecz, a potem wyszła na scenę i znowu go zapowiedziała. "Lopez", czyli Łukasz Pietsch, mówi za kulisami: "Aśka, przecież to już było". Na jej twarzy odmalowało się zaskoczenie. W pewnym momencie zapytała: "Gdzie my w ogóle jesteśmy? Co to za sala?". To było bardzo dziwne. Później dowiedzieliśmy się, że miewa krótkie utraty świadomości. Od razu odwołaliśmy trasę. Wysłaliśmy ją na badania, zrobiła tomograf i rezonans. I usłyszała najgorsze wiadomości. Od tamtego momentu wszystko potoczyło się bardzo szybko. (...) Po operacji cierpiała na afazję, czyli zaburzenie mowy. Rzadko wypowiadała jakieś słowa. Porozumiewaliśmy się głównie spojrzeniem i krótkimi rozmowami. Widać było jednak, że nasza obecność sprawia jej radość
Kołaczkowska przyjęła diagnozę ze spokojem, co zrobiło na Kamysie ogromne wrażenie. Nie było dramatycznych scen ani załamania.
Jak gdyby lekarz powiedział: "pani samochód ma stary alternator, trzeba wymienić". Nie było rozpaczy, tylko ten spokój i łagodność. Ale nie wiem, jak podchodziła do tego w środku. Z jednej strony przed operacją cieszyła się z zakupu auta, twierdząc, że jeszcze jej się przyda. Z drugiej - wiedziała, jak brzmi diagnoza i dokąd to zmierza. Na szczęście wraz z rozwojem choroby nie widzieliśmy, by cierpiała coraz bardziej. To było dla nas ważne. Po prostu stopniowo odchodziła
Po śmierci artystki członkowie Kabaretu Hrabi długo zastanawiali się nad przyszłością grupy. Ostatecznie postanowili uczcić Joannę, zmieniając nazwę na HrAbi i planując powrót na scenę w 2026 roku.
ZOBACZ: Wiadomo, co dalej kabaretem Hrabi po śmierci Joanny Kołaczkowskiej. "Ona też by tego chciała"