DRAMATÓW Deynn i Majewskiego z psem i dzieckiem ciąg dalszy: "Ledwo się dało ją utrzymać. Boję się, co z tego będzie"
Deynn i Majewski żalili się ostatnio, że jeden z ich psów źle zareagował na nowego członka rodziny. Influencerzy skorzystali z pomocy specjalisty. Na instagramie świeżo upieczony tata zdradził, jak wyglądało spotkanie Didi z behawiorystką.
Deynn i Daniel Majewski zaledwie kilka dni temu doczekali się narodzin pierwszego dziecka. Oczywiście opublikowali serię zdjęć ze szpitala oraz podzielili się szczegółami porodu. Świeżo upieczeni rodzice ochoczo opowiadają o nowej życiowej roli, zwłaszcza że musieli już zmierzyć się z pierwszymi problemami.
Niestety influencerzy inaczej wyobrażali sobie powrót do domu ze szpitala. Jeden z ich psów nie potrafił zaakceptować nowego członka rodziny. Para zaliczyła przez to nawet nieprzespaną i przepłakaną noc. Daniel nie ukrywał jednak, że Didi od zawsze sprawiała problemy, które zaniedbali. Na pomoc przyszła behawiorystka.
Dramatów Deynn i Majewskiego z psem ciąg dalszy
Na instagramowym profilu Majewskiego nie zabrakło relacji po pierwszym spotkaniu ich niesfornej suczki ze specjalistką. Jak przyznał, sytuacja według behawiorystki jest do ogarnięcia, ale czeka ich wiele pracy. Za kilka dni zaplanowali już kolejne spotkanie, na którym zajmą się zachowaniem Didi podczas sprzątania.
Didi miała pierwsze spotkanie z behawiorystką. Podobno sytuacja jest do ogarnięcia. Dziś co prawda było rozpoznanie w terenie, ale na szczęście było kilka okazji, by zobaczyć na co ją stać, gdy wchodzi w swój tryb. Jedną zabawkę od razu rozgryzła, a widząc chłopca grającego w piłkę, ledwo dało się ją utrzymać - wyznał.
To dobrze, bo chcieliśmy, aby behawiorystka na własne oczy zobaczyła takie ekstremalne sytuacje, które paraliżują nam życie. We wtorek będzie spotkanie, na którym babcia będzie próbowała odkurzać i myć podłogę. Aż się boję, co z tego będzie - dodał influencer.
Majewski opowiedział o aklimatyzacji drugiej suczki
Zmartwiony psimi problemami ojciec opowiedział również o reakcji drugiej suczki na jego synka. Okazuje się, że w tym przypadku sytuacja wyglądała dużo lepiej. Jak sam przyznał, gdyby Didi miała chociaż małą cześć charakteru Dabbie, to problemy byłyby znacznie mniejsze.
Pytaliście też o Dabbie. Dabbie zareagowała dokładnie tak, jak powinna, a była przygotowana dużo mniej niż Didi. W sumie nawet nie powąchała kocyka ze szpitala, bo Didi jej nie pozwalała, a mimo wszystko aklimatyzacja przebiegła cudownie. Byliśmy po prostu ostrożni - stwierdził.
Pierwszego dnia Dabbie zobaczyła młodego z bliska dwa razy z rąk. Drugiego dnia pozwoliliśmy jej powąchać dwa razy stópkę. Wczoraj Marita pozwoliła jej być blisko podczas karmienia, a przed chwilą przez kilka minut pozwoliłem jej obwąchać synka od strony głowy (...) Gdyby Didi miała, chociaż 10% jej charakteru, ale wypracujemy - dodał na podsumowanie.