Kilka dni temu Karolina Gilon zamieściła emocjonalne nagranie na swoim Instagramie z wymownym podpisem: "Kiedy po macierzyńskim chcesz wrócić do pracy, ale okazuje się, że nie ma już dla ciebie miejsca". Jak się okazało, prezenterka straciła posadę współprowadzącej program "Ninja Warrior Polska".
Wideo błyskawicznie obiegło sieć, a koleżanki i koledzy zaczęli wspierać i pocieszać ją w komentarzach. Głos zabrał także przedstawiciel Polsatu.
Nasza stacja zachowywała się wobec niej zawsze bardzo fair. Szczególnie w czasie ciąży i przez kilka miesięcy po urodzeniu dziecka - o czym pani Gilon - pomimo tego, że nie była na etacie - bardzo dobrze wie. Mieliśmy bardzo dobrą współpracę przez kilka lat i zrealizowaliśmy z jej udziałem kilka bardzo udanych projektów. W mediach nic jednak nie trwa wiecznie - zmieniają się formaty, prowadzący i same programy. To zawsze jest związane z decyzją sądu najwyższego w mediach, czyli widzów, i tego, kogo i co chcą oglądać - powiedział Tomasz Matwiejczuk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Swoje trzy grosze postanowił dorzucić teraz Jerzy Mielewski, który współpracował z Gilon przy wspomnianym formacie. W pierwszych słowach nazwał ją przyjaciółką, choć - jak sam zauważył - po tym, co napisał dalej, może się to zmienić.
Uwielbiam Karolinę Gilon. Przez 10 edycji zrobiliśmy kawał dobrej roboty… Zaryzykuję stwierdzenie, że staliśmy się przyjaciółmi. Choć pewnie właśnie teraz przed nami test owej przyjaźni. Karolina i jej management nie dogadali się biznesowo… W tej branży to zwyczajna sprawa… Jestem przekonany, że jej przebojowość i entuzjazm sprawiają, że czekają ją kolejne fajne wyzwania - napisał.
TYLKO NA PUDELKU: Kulisy "bezrobocia" Gilon. "Stacja zaproponowała jej udział w TzG, ale Karolina odmówiła"
Jerzy Mielewski: "Medialna "drama" nie była potrzebna"
W dalszej części swojego wpisu Mielewski odniósł się do szumu medialnego wokół sytuacji oraz poruszył wątek macierzyństwa i roli wsparcia w rodzinie. Podkreślił, że jego zdaniem cała "drama" była niepotrzebna, a wciąganie w nią tematu macierzyństwa - tym bardziej.
Ta medialna "drama" nie była potrzebna… A wciągnie w to macierzyństwo już kompletnie… Ale jako ojciec dwójki dzieci wiem, że kobiety po przyjściu na świat największych skarbów potrzebują wyjątkowego wsparcia… Sam po czasie wiem, że dawałem go zbyt mało własnej żonie - dodał.
Na koniec Mielewski przeszedł do wątku zawodowego. Zaznaczył, że jego słowa nie są wynikiem żadnej presji, lecz osobistego przekonania. Przypomniał, że on sam jest związany ze stacją od 23 lat i podkreślił, że przez ten czas nie spotkał się z sytuacją, w której stacja zostawiłaby kogoś na lodzie - chyba że dana osoba poważnie nadużyła zaufania lub finansowo przeszarżowała.
Kończąc mój wywód, który jest zwyczajną refleksją po ostatnich wydarzeniach, muszę podkreślić (nie zmuszany siłą), że w tym roku Polsat Sport obchodzi 25. urodziny. Jestem ze stacją związany 23 lata. Nigdy nie spotkałem się, żeby Słoneczna Stacja zostawiła kogoś na lodzie… Trzeba było naprawdę nawywijać, żeby się z nią rozstać lub zwyczajnie finansowo przeszarżować.
Wymowne?