Joanna Opozda apeluje do Rzecznika Praw Dziecka i uderza w Królikowskich: "Czuję, że stoję pod ścianą, a do mnie i Vincenta STRZELAJĄ"
Joanna Opozda zamieściła na swoim profilu poruszające nagranie, w którym zaapelowała o pomoc do Rzecznika Praw Dziecka. Aktorka nie ukrywa, że jest u kresu sił i nie wie już, jak walczyć o dobro swojego syna.
Joanna Opozda raz jeszcze wytoczyła ciężkie działa przeciwko rodzinie Królikowskich. W piątek wieczorem aktorka chwyciła za telefon i opublikowała serię relacji, w których żali się na ustalenia sądu, zgodnie z którymi mały Vincent ma zacząć widywać się ze swoją babcią, Małgorzatą Ostrowską-Królikowską. Celebrytka oficjalnie zwróciła się do Rzecznika Praw Dziecka z prośbą o pomoc.
Miałam jeszcze dzisiaj poruszyć bardzo ważną kwestię, o której nie mówiłam, ale nie mam wyboru - mówiła aktorka. Czuję że, stoję pod ścianą, a do mnie strzelają, do mnie i do mojego dziecka, którego prawa są łamane. I dlatego zaraz powiem wam, co się takiego wydarzyło. Będę tutaj również oznaczać Rzecznika Praw Dziecka, mimo że już napisałam pismo z moimi prawnikami, czekam na odzew, ale w tym kraju wszystko się ciągnie. Postanowiłam wykorzystać swoje swoje zasięgi, bo czuję już po prostu że nie daję rady, że nie wiem co robić i po prostu potrzebuję pomocy, najzwyczajniej świecie, jako matka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Asia Opozda świadkiem porzucenia psa na drodze. Aktorka szuka właściela
W dalszej części celebrytka opowiedziała, że dwa miesiące temu jej teściowa otrzymała zabezpieczenie widzenia ze swoim wnukiem, którego, jak twierdzi Joanny, nie widziała od ponad dwóch lat. Opozda opisała okoliczności, w jakich rzekomo miałyby przebiegać spotkania Małgorzaty z Vincentem, głosząc, że mogłyby one wywołać u chłopca głęboki szok emocjonalny.
Spotkania mają odbyć się w ten sposób, że ja mam raz w miesiącu jechać do wskazany przez nią adres i zostawić tam mojego trzyletniego synka, bez żadnego spotkania zapoznawczego - ciągnęła aktorka. Po prostu tam pojechać, wyrzucić Vincenta jak worek kartofli i powiedzieć: "Synu, będziesz teraz z babcią. Nie znasz tej pani, ale zostawiam cię na 2 godziny. Potem po ciebie wrócę". I mam go zostawić kuratorowi, który doprowadzi go do babci. Wyobrażacie sobie taką sytuację? Żeby takie piekło i taką traumę zafundować trzylatkowi, który w ogóle nie będzie wiedział, co się dzieje? Nie wie, kim są ci ludzie ani co to za miejsce. Nie ma jeszcze pojęcia czasu.
Celebrytka stwierdziła, że "druga strona kieruje się własnym egoizmem" i w ogóle nie zastanawia się nad ewentualnymi następstwami spotkań.
Byłam u psychologa, który powiedział, że to jest karygodne - przekonuje Asia. Że to jest łamanie praw dziecka, że jest to fundowanie traum na całe życie dziecku. Panie w przedszkolu również napisały mi, jak wyglądał proces adaptacyjny. Jak bardzo Wincent zżyty jest ze mną i moją mamą i jak długo zajęło, żeby poczuł, że ta przestrzeń jest bezpieczna. I to jest normalne.
Opozda zapowiedziała, że absolutnie się nie zgadza na takie zabezpieczenie kontaktów i dlatego będzie się odwoływać.
Jest to ogromna niesprawiedliwość wobec mojego syna i wobec mnie - mówiła. Dlatego chciałam o tym powiedzieć na głos. Może ktoś miał taką sytuację, chociaż jest to sytuacja absurdalna.
Na koniec Joanna poruszyła wątek swojego (jeszcze) męża. Aktorka obwieściła, że nie pozwoli sobie na to, żeby robiono ze niej "złą matkę-alimatorkę", która nie dopuszcza ojca do dziecka.
Ponieważ jest to okrutna nieprawda, jest zupełnie na odwrót - przekonuje Joanna. Pokażę w końcu smsy, jak wielokrotnie próbowałam się dogadać z Antkiem poza sądem, chociaż Antek wcale nie wnosił o widzenie, nie walczył o opiekę nad Vincentem, tak jak opowiadał w wywiadach niejednokrotnie. To jest wszystko absolutna bzdura. Ale ja chcąc wyjść mu na przeciw zaproponowałam, że spotkamy się z adwokatami, weźmiemy notariusza i spiszemy wszystko i uregulujemy spotkania ojca z synem, żeby dziecko w końcu ojca poznało, bo nie widział syna 2 i pół roku.
Aktorka opisała też ostatni raz, kiedy miała zwrócić się do Królikowskiego z pytaniem, czy chciałby zobaczyć Vincenta. Miało to być pod koniec marca, kiedy to chłopiec trafił do szpitala.
Teraz jak byliśmy w szpitalu, to napisałam do ojca dziecka, czy chciałby się spotkać, na co on odpisał, że nie ma czasu, bo musi zarabiać na nasze wybujałe oczekiwania - twierdzi w relacji na Instagramie.
Zwróciliśmy się do Antka Królikowskiego i Małgorzaty Ostrowskiej-Królikowskiej z prośbą o komentarz w sprawie, póki co jednak nie otrzymaliśmy odpowiedzi.