Julia Wieniawa chwali się berlińską stylówką za ponad 25 tysięcy zł. Internauci psioczą na jej Labubu: "Po co ci TO COŚ?"
Julia Wieniawa postanowiła upamiętnić swój wypad do Berlina publikacją fotek w modnych, designerskich ciuszkach wartych krocie. Fanom aktorki nie spodobał się fakt, że do swojej torebki od Balenciagi 27-latka przyczepiła sobie chińską zabawkę. "Wienia" już odniosła się do krytyki.
Julii Wieniawie nie da się odmówić godnej pozazdroszczenia żyłki do interesów, która pomogła jej dorobić się kokosów. Jej majątek wycenia się obecnie na 100 milionów złotych. Trudno znaleźć w rodzimym show-biznesie drugą równie obrotną gwiazdę, co ona.
W ostatnich latach "Wienia" wyraźnie pokochała inwestowanie w markowe ciuszki, którymi pragnie podkreślić swój status. W jej obszernej garderobie znaleźć można torebki z metkami najbardziej prestiżowych domów mody - w szczególności upodobała sobie Hermes, Chanel, Dior, Gucci oraz Saint Laurent. Za te najbardziej pożądane modele 27-latka skłonna jest zapłacić krocie, a jej kolekcja wciąż się powiększa.
W napiętym do granic możliwości grafiku Julce udało się wygospodarować czas na wypad do Berlina. Co prawda na miejscu przywitały ją deszcz i słota, ale zaprawiona w bojach celebrytka nie dała się jednak zniechęcić i postanowiła wykorzystać "pogodę raczej na zakupy niż na zwiedzanie". Pierwszym przystankiem na długiej liście butików do odwiedzenia był salon Rimowa, gdzie gwiazda sprawiła sobie kosztowną walizkę, która w pewnych kręgach uchodzi za synonim luksusu.
Po obfitującym w designerskie łowy wypadzie celebrytka nie omieszkała też pochwalić się kilkoma stylówkami składającymi się z markowych (i przy tym kosztownych) elementów. Do jednego z udostępnionych na Instagramie zdjęć Wieniawa zapozowała w fikuśnych spodniach Camperlab za tysiąc złotych, kurtce Miu Miu za 10 tysięcy, w okularach Balenciagi za 1 200 złotych i z torbą tej samej marki wartą 10 tysięcy złotych.
72 godziny moknięcia w mieście. Inspiracja uderzyła mocniej niż deszcz - czytamy w opisie, którym opatrzyła post.
Tym, co sprowokowało lawinę komentarzy, było jednak osobliwe akcesorium, które ostatnimi czasy bije rekordy popularności na całym świecie. Mowa o Labubu, pochodzących z Chin pluszowych potworkach, o które biją się kolekcjonerzy. Ich ceny wahają się od 300 zł do nawet kilku tysięcy złotych.
Serio? Taka stylowa laska, po co ci to coś przy torebce; Rozumiem małe dzieci z tym szałem na Labubu, ale żeby 27-latka też musiała mieć lalkę przy torebce?; Piękne stylówki, ale Labubu kompletnie nie rozumiem. Zamiast dodawać pazura, klasy czegokolwiek dodają tylko taniości, śmieszności i tandety. Nie kumam tego - pisali internauci.
Do ostatniego z nich Wieniawa postanowiła się ustosunkować.
A nie wiem, dla funu - ucięła.
Rozumiecie tę krytykę?