Karolina Korwin Piotrowska miesza z błotem program Tomasza Sekielskiego w TVP: "NIESTRAWNE disco polo uśmiechniętej Polski"
Tomasz Sekielski powrócił kilka tygodni temu na antenę TVP. Karolina Korwin Piotrowska miała okazję zapoznać się z autorskim programem dziennikarza. Mimo uznania dla dotychczasowego dorobku prowadzącego nie zostawiła suchej nitki na formacie.
Tomasz Sekielski w 2016 r. dołączył do wielu innych pracowników mediów publicznych, którzy sprzeciwili się postępującej "dobrej zmianie". Tym samym jego program publicystyczno-reporterski automatycznie zniknął z anteny TVP1, a on sam z czasem zasilił szeregi stacji Nowa TV, podejmując z nią, jak się finalnie okazało, niespełna roczną współpracę. Po niemal 9 latach ponownie zameldował się na ul. Woronicza, otrzymując propozycję poprowadzenia zupełnie nowego formatu na głównej antenie.
Wielu widzów ceniących doświadczenie zawodowe byłego redaktora naczelnego "Newsweeka" cieszyło się na powrót jakościowego dziennikarstwa do telewizji publicznej. Karolina Korwin Piotrowska jako uważna obserwatorka świata mediów również chętnie zasiadła do obejrzenia pierwszego odcinka programu "Sekielski wieczorową porą". Niestety, jej oczekiwania spełzły na niczym.
Karolina Korwin Piotrowska jest rozczarowana programem Tomasza Sekielskiego
Dziennikarka i zarazem obecna prezenterka radiowej Jedynki kilkukrotnie chwaliła działania nowej ekipy TVP, np. w postaci pozbycia się wykonawców muzyki disco polo z imprez finansowanych z naszych podatków. Niestety, nie potrafiła spojrzeć równie życzliwie na format prowadzony przez Tomasza Sekielskiego, który był reklamowany jako "nowatorski, dynamiczny i pełen energii".
Po pierwszym odcinku miałam nadzieję, że program zawieszą, bo dojdą do wniosku, że na publiczną antenę za pieniądze z budżetu, w porze dobrej oglądalności dostał się program bez pomysłu i kolaudacji. Bo chyba tak wypasionego programu - scenografia, kamery, realizacja, montaż - nie pokazuje się bez kolaudacji, prawda? Odcinki są już jednak trzy. Wstydliwa to rzecz, która jest mieszanką "Tańca z Gwiazdami", "Jaka to melodia?" i "Kuby Wojewódzkiego", okraszona plumkaniem na pianinie, dymami, ogniem, ledami i wizualną dyskoteką przy udziale Ryśka z "Klanu", który mówi teksty pijanego wujka z wesela, podczas gdy jeden z lepszych dziennikarzy mówi na otwarcie programu teksty rodem ze zbioru dowcipów polskich. Sprzed dekady. Tego, kto im te teksty pisze, wsadziłabym w dyby. I chciałabym poznać tego, kogo to śmieszy - zaczęła w ostrym tonie.
Autorka podcastu "Pierwsza młodość" w swym najnowszym wpisie na Instagramie przyznała, że realizacja programu "Sekielski wieczorową porą" jest wzorcowym przykładem marnotrawstwa niemałych środków finansowych.
Jest na bogato, świeci się i dymi, budżet widać gołym okiem bardzo duży, ale nie ma w tym nic. Poza definicją słowa cringe. Po co? To najważniejsze pytanie, jakie trzeba sobie postawić robiąc cokolwiek. Podobno miało być lepiej, inaczej, mądrzej. Jest niestrawne disco polo uśmiechniętej Polski w ledowej pozłotce i dymach. I strasznie to jest przykre, smutne i gorzkie. Po co ten program powstał? Poza tym, że mamy się nad czym pastwić, bo aż się prosi? - zapytała, prosząc swoich odbiorców o pozostawianie "tylko poważnych odpowiedzi".
Dziennikarka wróciła też wspomnieniami do realizowanego w latach 2005-2010 programu "Teraz my!", który zapewnił jego prowadzącym, Tomaszowi Sekielskiemu i Andrzejowi Morozowskiemu ogólnopolską rozpoznawalność i szereg prestiżowych nagród.
Faktycznie wyszło aż tak źle?