Kinga Rusin eksploruje Amazonię i porównuje piranie do... KOBIET, z jakimi miała do czynienia: "Żerujące i podgryzające przy każdej okazji"
Kinga Rusin opublikowała relację z rzecznej wyprawy, podczas której łowiła piranie. Celebrytka pokusiła się o ciekawą analogię. Domyślacie się, kogo miała na myśli?
Odkąd w 2020 roku Kinga Rusin zakończyła przygodę z "Dzień Dobry TVN", stała się pełnoetatową podróżniczką. 54-latka zdaje się być w niekończącej się podróży, a w Polsce pojawia się sporadycznie. Nie pozostaje jednak obojętna na to, co dzieje się w ojczyźnie.
W odróżnieniu od większości koleżanek z branży ukochana Marka Kujawy unika turystycznych kurortów i zaszywa się w najdalsze zakątki świata. Wszystkie swoje wyprawy pokazuje w social mediach. Dzięki jej skrzętnym relacjom mogliśmy oglądać m.in., jak dokazuje z lamami w Peru, jeździ konno w Montanie, surfuje na Malediwach czy zażywa lodowatych kąpieli na Islandii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Edward Miszczak rozpływa się nad Rusin: "Jest cudem telewizji! Ma się świetnie" Dyrektor widziałby dziennikarkę w Polsacie?
Kinga Rusin zwiedza Amazonię. Porównała piranie do kobiet
Aktualnie Rusin eksploruje Amazonię. We wtorek pokazała szereg zdjęć i nagrań z przygody na rzece. Okazuje się, że mama Poli i Igi miała przyjemność łowić piranie. Przy okazji prezentacji materiałów z wycieczki pokusiła się o interesującą analogię.
Jak prawie każda z nas, tak i ja poznałam w swoim życiu kobiety - piranie, żerujące i podgryzające przy każdej nadarzającej się okazji. Na szczęście potrafiłam się obronić i odgryźć. Teraz w końcu przyszedł czas, by tu, w Amazonii stanąć oko w oko z piranią prawdziwą, krwiożerczą (zdjęcia w galerii) - pisze Kinga, dzieląc się swoimi doświadczeniami i dodaje: Gdy ją w końcu zobaczyłam z bliska, ta okazała się, w przeciwieństwie do tamtych, całkiem... sympatyczna. Popatrzyła na mnie takim wzrokiem, że darowałam jej życie.
Następnie rozpisała się na temat tych owianych złą sławą ryb. Znów nawiązała do płci pięknej.
Z badań wynika, że w gruncie rzeczy piranie są słabe w pojedynkę, dlatego gromadzą się w grupy, bo wtedy czują się pewniej. Podobnie jak w naturze, ludzkie piranie często atakują swoje ofiary grupowo czyli "team’em". Dissowanie, "cancel culture" czy zwykłe świństwa przypominają zbiorowe "obgryzanie do kości". Robią to często tzw. siostry, często sympatyczne koleżanki, a nawet najbliższe przyjaciółki. Wystarczy trochę "urosnąć", mieć coś wartościowego (niekoniecznie materialnego), czy po prostu się wyróżniać, żeby doświadczyć przeobrażenia "złotej rybki" w rybkę - potwora - czytamy.
"Reporterka bez granic" zaznaczyła jednak, że na świecie występują nie tylko kobiety typu piranie.
Oczywiście w otoczeniu każdej z nas są też często wspaniałe kobiety, koleżanki sprawdzające się w każdych, nawet najtrudniejszych okolicznościach. To one pozwalają nam wciąż wierzyć, że ludzi dobrej woli jest więcej.
Zauważyła również:
Swoją drogą to niesamowite ilu analogii dostarcza nam świat zwierząt. Różnica z nim jest jednak zasadnicza. W świecie zwierząt każde zachowanie (nawet to na pierwszy rzut oka okrutne) ma głęboki sens - dla środowiska lub przetrwania gatunku. W przypadku ludzi niekoniecznie. (...)
Domyślacie się, jakie "sympatyczne koleżanki" miała na myśli celebrytka?