Paulina Smaszcz ma za sobą trudny miesiąc. Rozpoczął się bowiem proces, który wytoczyła jej Katarzyna Cichopek - obecna partnerka jej byłego męża. Na korytarzu sądowym obecny był nasz dziennikarz, który na bieżąco relacjonował przebieg konfrontacji między "kobietą-petardą" a Kurzopkami. Już na początku dało się wyczuć napięcie - byli małżonkowie nie zamienili ze sobą ani słowa, nawet się nie przywitali.
Z każdą minutą atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Po blisko półtorej godziny rozprawa dobiegła końca, a każda ze stron zabrała głos w rozmowie z naszą redakcją.
Nasza propozycja ugody była taka, że pani Paulina przeprosi panią Cichopek, a pani Cichopek również posypie popiołem głowę, że wmieszała się w to małżeństwo. Niestety nie zaproponowano żadnej innej ugody ani żadnej argumentacji, która by przemawiała przeciwko - powiedział prawnik Smaszcz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Paulina Smaszcz na co dzień angażuje się w walkę o prawa kobiet. Z tego powodu pojawiła się w programie "Sprawa dla Reportera". W odcinku wyemitowanym 1 maja bohaterką była Tatiana, która opowiadała o agresywnym zachowaniu swojego byłego partnera. Komentując sytuację, Smaszcz podkreśliła, że od dawna nie widziała tak drastycznego przypadku przemocy, zwłaszcza wobec dzieci.
Już dawno, prowadząc wywiady z kobietami po przejściach, dawno nie widziałam tak ostrej sytuacji związanej z krzywdą dzieci. To jest taka krzywda dla nich. (...) To jest niesłychane, co ten człowiek robi, bez żadnego leczenia, którego wymaga. Ja bym się bała o życie swoich dzieci, jeśli te dzieci są z takim człowiekiem - mówiła.
Po burzliwej dyskusji Elżbieta Jaworowicz zachęciła Tatianę, by zwróciła się do byłego partnera przed kamerami.
Nie jestem twoim wrogiem i nigdy nie byłam... i... nie mogę - zaczęła, ale emocje nie pozwoliły jej dokończyć zdania.
Możesz, bo jesteś silna - dopingowała ją prowadząca, a Smaszcz kiwała twierdząco głową. Przecież kochasz dzieci, on też kocha... - mówiła dalej Jaworowicz, której też trudno było powstrzymać łzy.
Paulina Smaszcz, wyraźnie poruszona całą sytuacją, zaczęła płakać.
Broniłam jak lwica dzieci, zrozumiałam kobietę, nie rozumiem działania bezlitosnej pełnomocniczki, spięłam się z mecenasem Piotrem Kaszewiakiem, mimo wzajemnej sympatii, ach działo się! Od 33 lat znam panią redaktor Elżbietę Jaworowicz i wiemy, że możemy na siebie liczyć - napisała na Instagramie.